Tajski numer polskich oszustów
Chcieli naciągnąć niemiecki bank na miliard euro. Mieli historię o Taju z rodziny królewskiej i fałszywe dokumenty Pekao SA
Bangkok. To tu jest siedziba spółki Sea Petrol Energy, specjalizującej się w branży naftowej. Szef firmy Puri P., obywatel Tajlandii, jest członkiem panującej tam od wielu lat rodziny królewskiej. Z dokumentu, pod którym widnieją podpisy dwóch dyrektorów banku Pekao SA, wynika, że Taj ma konto w polskim banku. A na rachunku zdeponował miliard euro.
Bankowy wyciąg w sierpniu 2007 r. trafił do jednego z niemieckich banków. Posługujący się nim ludzie starali się o przyznanie dwóch kredytów po 500 mln euro. Pieniądze miały trafić na szwajcarskie konta trzech spółek zarejestrowanych w Wielkiej Brytanii i zostać wykorzystane do sfinansowania poszukiwań ropy naftowej. Zabezpieczeniem miał być miliard euro na koncie w Pekao SA.
Ale pieniędzy nie wypłacono. Niemiecki bank nie dostał potwierdzenia bankowych „gwarancji”. Członek tajskiej królewskiej rodziny nigdy nie wpłacił na konto w polskim banku miliarda euro. Bo nigdy nie miał konta w Pekao SA. Sprawą zajęły się polskie służby.
Szachista ostrzega
Z ustaleń „Uważam Rze” wynika, że we wrześniu 2007 r. o kulisach przygotowywanego oszustwa Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego poinformował Aleksander Sz., znany polski szachista, współwłaściciel firmy z branży paliwowej.
– Przekonywał, że został oszukany na 800 tys. zł przez tę samą grupę, która przygotowywała oszustwo na miliard euro – opowiada „Uważam Rze” oficer ABW. – W jego przypadku spreparowano dokumenty Pekao SA, świadczące, że pieniądze zostały zdeponowane w bankowej skrytce. Miało to być zabezpieczenie pod zakup surówki gorzelniczej z Ukrainy.
Nasz informator dodaje, że Sz. przekazał Agencji m.in. sfałszowane dokumenty Pekao SA dotyczące Puriego P. i wskazał osoby, które stoją za próbą oszustwa. Agencja doradziła Sz. złożenie formalnego zawiadomienia do prokuratury. Śledztwo w tej sprawie 30 października 2007 r. wszczęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
– Wcześniej przez jednego z moich znajomych o planowanym oszustwie poinformowałem prezesa Pekao SA Jana Krzysztofa Bieleckiego – mówi „Uważam Rze” Aleksander Sz., który przekonuje, że to dzięki niemu bank dowiedział się o sprawie. – Gdyby z Pekao SA poszło potwierdzenie wysłanych w sierpniu swiftów (gwarancji bankowych – przyp. red.), wówczas bank musiałby spłacić miliard euro kredytu.
Bankowcy przekonują jednak w pismach do „Uważam Rze”, że takie zagrożenie nigdy nie istniało. „Chcę (...) podkreślić, że istniejące w banku środki zabezpieczeń i procedury skutecznie uniemożliwiłyby próby wyłudzenia takiej kwoty, a zatem nie widzę dla banku zagrożeń z tych przyczyn” – ocenia Jan Krzysztof Bielecki, ówczesny prezes Pekao SA.
Arkadiusz Mierzwa, rzecznik banku, dodaje: „W 2007 r. nie doszło do próby wyłudzenia od banku Pekao kwoty jednego miliarda euro. Możemy przypuszczać, że próby wyłudzenia miały miejsce w bankach zagranicznych przy wykorzystaniu sfałszowanych dokumentów”.
Powiązania Laotańczyka
Rok po wszczęciu śledztwa – w październiku 2008 r. – funkcjonariusze ABW na zlecenie prokuratury o godz. 6 rano weszli do mieszkań trzech osób zamieszanych w próbę miliardowego oszustwa. Wśród nich był 70-letni biznesmen Krzysztof K. Znaleziono u niego m.in. zawartą przez niego z Purim P. umowę na reprezentowanie jego interesów w Polsce. Z dokumentu wynikało, że za załatwienie Tajowi kredytu miał otrzymać 18 mln euro prowizji.
Agenci przeszukali też na Śląsku mieszkanie obywatela Laosu – Bounthanha T. – To człowiek wielokrotnie powołujący się na doskonałe relacje z premierem Laosu, który ma być jego ojcem (faktycznie nosi identyczne nazwisko – przyp. red.) – mówi nasz rozmówca z ABW.
Z ustaleń „Uważam Rze” wynika, że T. wpływowych znajomych posiada także w Polsce. Od 2006 r. był współwłaścicielem warszawskiej spółki JMP Windsor Commercial Enterprises. Jak wynika z KRS, oprócz niego udziały w firmie posiadali m.in. znany mecenas Wojciech Brochwicz, gen. Sławomir Petelicki, były szef elitarnej jednostki GROM, i spółka Prokom Investments kontrolowana przez wpływowego biznesmena Ryszarda Krauzego. Czym zajmuje się firma? – Miała poszukiwać złóż miedzi w Laosie – mówi „Uważam Rze” gen. Petelicki. – Podobno nawet jakiś teren udało się tam dostać, ale nic z tego ostatecznie nie wyszło. Ja tego Laotańczyka nawet na oczy nie wiedziałem – podkreśla. Dodaje, że obecnie spółka już nie działa. Ostatni wpis w KRS pochodzi z 2008 r.
Brochwicz pytany przez „Uważam Rze” o spółkę i relacje z T. odpowiedział, że Laotańczyk trafił do jego kancelarii jako klient. – Nic mi nie wiadomo o jakichkolwiek oskarżeniach pod jego adresem. Nie mam z nim kontaktu. Spółka, o ile wiem (nie jestem już jej udziałowcem), nie działa – stwierdził.
ABW przeszukała jeszcze mieszkanie 56-letniego Szymona K., byłego pracownika Pekao SA (posługiwał się wizytówką dyrektora okręgu mazowieckiego banku), zajmującego się doradztwem finansowym. W tym czasie zasiadał on już na ławie oskarżonych za oszustwo. Posługując się fałszywymi dokumentami, wyłudził ponad 300 tys. zł od brata wiceministra rolnictwa Wietnamu – Dinha Q.T., który od połowy lat 90. prowadzi w Polsce biznes, m.in. handluje mrożonkami. W grudniu 2009 r. K. został w tej sprawie skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat.
Śmierć i umorzenie
Krzysztof K., Szymon K. i Bounthanh T. usłyszeli zarzuty posługiwania się fałszywymi dokumentami Pekao SA. Żaden z nich nie przyznał się do winy.
W kwietniu 2009 r. Krzysztof K. zginął w wypadku samochodowym. – Wszyscy podejrzani zaczęli wtedy przekonywać, że to on stał za oszustwem, że był jego pomysłodawcą – opowiada oficer ABW. Wskazywali, że Krzysztof K. miał spotykać się w Tajlandii z Purim P. oraz z przedstawicielami jednego ze szwajcarskich banków, gdzie miały trafić pieniądze z kredytu.
Po śmierci K. prokuratura umorzyła wątek śledztwa przeciwko Szymonowi K. – Decyzja została podjęta w oparciu o całokształt zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego – tłumaczy Monika Lewandowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Z ustaleń „Uważam Rze” wynika, że prokuratura wystąpiła o pomoc prawną m.in. do Szwajcarii i Austrii. Podobny wniosek nie wpłynął jednak do Tajlandii. Może to dziwić, tym bardziej że przesłuchanie Puriego P. było w śledztwie kluczowe. Śledczy dysponowali tylko listami Taja skierowanymi do Pekao SA, w których przekonywał, że nie ma nic wspólnego z oszustwem i jest zaskoczony całą sprawą.
Z kolei prokurator, który początkowo zajmował się śledztwem i postawił zarzuty udziału w oszustwie, w jego trakcie został awansowany na szefa jednej z warszawskich prokuratur. W rozmowie z „Uważam Rze” przekonywał jednak, że jego awans nie miał nic wspólnego z prowadzoną sprawą.
Śledztwo w sprawie sfałszowania dokumentów Pekao SA zostało umorzone 25 marca 2011 r. („Uważam Rze” nie uzyskało wglądu do akt, bo umorzenie nie jest prawomocne). Kilka miesięcy wcześniej prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Bounthanhowi T. Sprawa toczy się przed katowickim sądem.
„Uważam Rze” próbowało skontaktować się z Szymonem K., ale bezskutecznie. Wszystkie numery telefonów, które udało nam się zdobyć, są wyłączone. Nie udało nam się również skontaktować z Bounthanhem T.