W ludziach coś pękło
Rozmowa z Wiolettą Wojciechowską-Rybczyńską, dziennikarką, dyrektor miejscowej telewizji Dami, która upubliczniła korupcję podczas wyborów w Wałbrzychu
W powtórzonych wyborach w Wałbrzychu już w pierwszej turze zwyciężył kandydat niezależny, ale popierany przez PO, lekarz Roman Szełemej. Czy jest pani zaskoczona?
Bardzo. Wiele afer z udziałem członków PO powinno wpłynąć na wynik wyborów. Ale tak się nie stało. Wniosek jest taki: ludzie w Wałbrzychu nie głosowali na partie polityczne, ale na człowieka. Pomimo tego, że był to kandydat popierany przez PO, pomimo tego, że kilka miesięcy wcześniej wspierał byłego prezydenta Piotra Kruczkowskiego – beneficjenta kupowania głosów w Wałbrzychu.
Być może dlatego, że twierdził, iż jest niezwiązany z żadną partią?
Ale warto pamiętać, że Szełemej był powołany przez Kruczkowskiego na przewodniczącego Rady Honorowej Parku Wielokulturowego Stara Kopalnia. Doktor jest osobą znaną, szanowaną, traktowaną jak Kazimierz Odnowiciel wałbrzyskich szpitali, tak więc został poproszony, by pomóc w kampanii wyborczej.
W grudniu ub. roku, zaraz po ogłoszeniu wyników drugiej tury, gdy pojawiły się protesty wyborcze i oskarżenia o korupcję, a sąd rozpatrywał jeszcze, czy elekcję unieważnić, Szełemej wspierał zakładany przez Kruczkowskiego Ruch Przejrzysty Wałbrzych, gdzie zostały zaproszone tzw. autorytety, m.in. przedstawiciele lokalnych mediów. To miało poprawić wizerunek miasta, który został zepsuty przez media. Według niektórych m.in. przeze mnie i moje nagłaśnianie korupcji wyborczej.
Jak to? Wyborcy w Wałbrzychu zamienili siekierkę na kijek?
Powtórzę: Szełemej jest osobą bardzo szanowaną w mieście, on naprawdę świetnie zarządzał trzema połączonymi szpitalami wałbrzyskimi. Co do tego nie ma wątpliwości – od wielu lat jest bliski sercu wałbrzyszan. Oprócz Mirosława Grebera, niedawno odwołanego szefa Wałbrzyskiej Strefy Ekonomicznej, był to jedyny autorytet w mieście.
Ale pomimo tego, że coraz głośniej robiło się o korupcji politycznej, Szełemej nigdy nie powiedział publicznie, że wycofuje się z poparcia dla Kruczkowskiego, i zarzucał mi, że tak mocno rozdmuchałam tę sprawę, choć jeszcze nie zapadł żaden wyrok sądowy.
Myślę, że on ocenia innych z własnej perspektywy, jemu nie mieściło się w głowie, że można robić takie rzeczy jak kupczenie głosami. On naprawdę chce, by Wałbrzych był miastem nowoczesnym, i moim zdaniem dlatego uwierzył w dobre intencje Kruczkowskiego.
A nie zaskoczyła pani frekwencja? Do wyborów poszło ponad 40 proc. uprawnionych do głosowania.
To była olbrzymia niespodzianka. Myślałam, że frekwencja będzie kilkuprocentowa, że ludzie są tak zmęczeni aferami, polityka ich tak odrzuca, że nie pójdą do urn. Ale te wybory to olbrzymie zwycięstwo wałbrzyszan. To oni zdobyli się na wysiłek, zagłosowali w nadziei na zmiany. Liczyliśmy, że przyjdzie ktoś, kto zmieni wizerunek naszego miasta, kto nim pokieruje, i teraz jest na to szansa. Jesteśmy drugim po względem wielkości miastem na Dolnym Śląsku i nie chcemy być w ogonie.
Jak przebiegały wybory?
W poprzednich wyborach policja wałbrzyska absolutnie nie poradziła sobie z procederem kupowania głosów. Odnoszę nieodparte wrażenie, że nie chciała sobie poradzić. Zmieniono komendanta, został nim Ryszard Błażnik. To jest człowiek, który we właściwym czasie znalazł się na właściwym miejscu. Świetny policjant z ogromnym doświadczeniem. W ostatnich wyborach nie było ani jednego incydentu – policjanci, i to nie tylko umundurowani, byli wszędzie.
Co w Wałbrzychu się zmieniło?
Te wybory to był przełom. W ludziach coś pękło i zaczęła kiełkować nadzieja. Przez ten rok medialnego magla wokół Wałbrzycha zobaczyli, w jakim mieście żyją. I stwierdzili, że w takim miejscu nie chcą dłużej żyć, że je zmienią. Mimo wakacji, mimo tego, że młodzież wyjechała na pobliski Przystanek Woodstock, że właśnie w sierpniu w Strefie Ekonomicznej, gdzie pracuje kilka tysięcy ludzi, są urlopy, do urn poszło wielu wyborców. Szełemej jest prezydentem nadziei tych ludzi.
Już zapowiedział audyt w spółkach miejskich.
Tylko to działanie nieco spóźnione. O tym, jak było, mówiono publiczne już w grudniu, a obowiązki prezydenta Szełemej pełni od maja. Mam też wątpliwości co do ludzi, którymi otacza się nowy prezydent. Roberta Hadasia, szefa wałbrzyskiego centrum sportowo-rekreacyjnego Aquazdrój, rekomenduje na skarbnika miasta. A on się pojawia w zeznaniach byłego szefa MPK jako ten, który trzymał nielegalny fundusz wyborczy PO.
Z kolei nieoficjalnie wiadomo, że dotychczasowy wiceprezydent Marek Małecki ma zostać prezesem wspominanego właśnie Aquazdroju. Małecki był najbliższym współpracownikiem Kruczkowskiego. Oczywiście nie ma dowodów, że wiedział cokolwiek o kupowaniu głosów. Ale pytam: czy człowiek, który był bezpośrednio zaangażowany w kampanię Kruczkowskiego, powinien pełnić takie funkcje? Artur Wylandowski, który prowadził kampanię wyborczą Kruczkowskiego, prowadził także kampanię Szełemeja.
Kiedy zapytałam nowo wybranego prezydenta, dlaczego otacza się ludźmi, którzy pracowali z Kruczkowskim, spytał, czy jestem pewna, że kupowano głosy. Szełemej jest bardzo ambitny i zawsze odnosi sukcesy. Być może przyznanie się do błędu, czyli do zaufania Kruczkowskiemu, jest dla niego trudne.
Czyli wszystko po staremu?
Platforma w Wałbrzychu powinna być bardziej święta niż sam papież. Oni narobili tu takich rzeczy, że jak diabeł święconej wody powinni bać się wszystkich ludzi z otoczenia Kruczkowskiego. A dlaczego on jest wciąż przedstawicielem Wałbrzycha w radzie nadzorczej Wałbrzyskiej Strefy Ekonomicznej? Nie ma lepszych? Nie rozumiem tego. I warto zwrócić uwagę na to, że Szełemej dostarczył do komitetu wyborczego listy wyborcze, które zostały sfałszowane. Ta sprawa jest w prokuraturze.