Po aferze białoruskiej
Informacje o rachunkach bankowych Alesia Bialackiego przekazano prokuraturze białoruskiej mimo negatywnej opinii Elżbiety Janickiej z warszawskiej prokuratury okręgowej. Prokurator Janicka, odnosząc się do wniosku o przekazanie Białorusi informacji, sporządziła notatkę, w której uzasadniła, że nie powinien on być zrealizowany. Nie powoływała się przy tym na to, że Bialacki jest opozycjonistą. Zwracała zaś uwagę, że wniosek nie spełnia warunków formalnych wymaganych przy realizacji wniosków w ramach umowy o pomocy prawnej. Przełożeni pani prokurator Janickiej nie uwzględnili jednak jej opinii. Prokurator Lidia Mucha stwierdziła, że jej nie podziela. A zastępca prokuratora okręgowego Robert Myśliński, powołując się na polecenie Prokuratury Generalnej, skierował wniosek do prokuratury rejonowej z zaleceniem realizacji. Prokuratura rejonowa wniosek zrealizowała i przesłała dane, o które prosiły władze białoruskie. A te Prokuratura Generalna przekazała na Białoruś.
Na tej podstawie 4 sierpnia białoruskie organy ścigania zatrzymały Bialackiego, a następnie oskarżono go o ukrywanie dochodów. Prokurator generalny Andrzej Seremet nakazał wszcząć postępowanie sprawdzające. W jego wyniku prokurator Krzysztof Karsznicki, szef Departamentu Współpracy Zagranicznej, podał się do dymisji, a jego zastępczyni Anna Wiśniewska została przez Seremeta odwołana. W stosunku do prokurator, która była referentem wniosku białoruskiego, Anny Adamiak, rozpoczęto postępowanie wyjaśniające. Grozi jej postępowanie dyscyplinarne. Została też przesunięta do innego departamentu. Prokuratura do czasu sprawy Bialackiego nie otrzymywała z MSZ danych o białoruskich opozycjonistach. Teraz wnioski z Białorusi będą konsultowane z MSZ. W związku ze sprawą Bialackiego Stowarzyszenie Wolnego Słowa, skupiające opozycjonistów z czasów PRL, zaapelowało o zerwanie umów z Białorusią, które pozwalają na realizację represji wobec opozycji.