Wszyscy frajerzy Donalda Tuska
Premier co jakiś czas daje do zrozumienia: Polacy, nie musicie ubezpieczać swoich domów!
Trzeba być naprawdę ciężkim frajerem, żeby się w Polsce ubezpieczać. Trzeba być ciężkim frajerem, żeby w naszym kraju regularnie płacić składki ubezpieczeniowe i pomniejszać w ten sposób swoje wydatki na inne cele. Przecież to kompletnie bez sensu w sytuacji, gdy po każdej trąbie powietrznej i wichurze, po każdej powodzi, ba – po każdym podtopieniu – natychmiast zjawia się nasz niezawodny premier Donald Tusk i dalejże rozdawać pieniądze podatników wszystkim, którym przytrafiło się nieszczęście, a oni się od niego wcześniej – i słusznie, jak widać – nie ubezpieczyli.
Niech mnie ktoś poprawi, jeśli się mylę, ale chyba nie było w ostatnich latach takiego przypadku klęski żywiołowej, żeby szef rządu nie zjawił się na miejscu z obietnicą zasiłków dla tych, którzy ucierpieli.
W ten sposób Donald Tusk – żeby było jasne: tak samo jak niemal wszyscy jego poprzednicy na fotelu szefa rządu, bo i Leszek Miller, i Jarosław Kaczyński – buduje w Polsce kulturę braku elementarnej odpowiedzialności za swoje czyny i zaniechania. A jedynym premierem, który miał odwagę poradzić powodzianom, że „trzeba się było ubezpieczyć”, był (w 1997 r.) Włodzimierz Cimoszewicz. Czego zresztą, być może, do dziś w głębi serca żałuje.
Na domiar złego premier Tusk rozdaje pieniądze doświadczonym przez zdarzenia losowe, zamiast wypełnić złożoną trzy lata temu obietnicę stworzenia Narodowego Programu Ubezpieczeń. W przypadku powstania takiego ogólnopolskiego systemu, jak się wydaje, składki ubezpieczeniowe mogłyby być – ze względu na jego powszechność, a więc masowość – znacznie niższe niż obecnie. Ale nadal nie są, bo o programie ani widu, ani słychu. Aż się boję myśleć, że Donaldowi Tuskowi po prostu nie opłaca się go tworzyć, bo przecież gdyby ten system powstał, premier nie mógłby się dalej zabawiać w dobroczyńcę (za nie swoje pieniądze).
Co więc w tej sytuacji powinni począć frajerzy, a więc ci ludzie, którzy się w Polsce nadal, jakby wbrew elementarnej logice, ubezpieczają? Zapewne powinni skorzystać z – nigdy niewypowiedzianej, ale przecież łatwej do odczytania – rady szefa rządu i przestać się ubezpieczać.
A gdy się komuś przytrafi jakieś nieszczęście (drzewo zwali się na dom, woda zaleje piwnicę, śnieg zarwie dach), powinien – jak po swoje – zadzwonić pod numer: +48 22 694 60 00 albo napisać pod adres: Pan Premier Donald Tusk, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, Al. Ujazdowskie 1/3, 00-583 Warszawa.
Skutek, jak rozumiem, panie Premierze, jak zawsze murowany!?