Gastronomiczne Megalopolis
W stolicy Rosji pije się coraz mniej, za to coraz więcej spożywa się japońskiego przysmaku z surowych ryb – sushi
Wreszcie, po miesiącach błądzeń, odnaleźliśmy swoje miejsce… – Patrz, patrz! – głośno szepce K. i szarpie mnie za łokieć. – O, tamtym facetom niosą pół litra! I zobacz, co na stole – słonina i chyba chrzan albo coś czosnkowego! A piwo niefiltrowane – mniej niż 90 rubli!
A za bar sałatkowy płacisz raz i możesz chodzić po nową porcję, ile chcesz…
Jesteśmy w restauracji z sieci Jołki-połki. Ta nazwa skądinąd musi wzruszyć każdego chyba Polaka z mojego pokolenia, w którym jest choć trochę sentymentalizmu – Jołki-połki to przecież ksywka rosyjskiego żołnierza, który najpierw bił się z Jankiem Kosem w transporcie z Syberii na zachód, potem się z nim zaprzyjaźnił, by wreszcie walcząc ramię w ramię z załogą „Rudego”, polec pod Studziankami…