Co dalej z polską piłką?
Ktoś, kto nie śledzi naszej rzeczywistości futbolowej, a wpadł do Gdańska na mecz z Niemcami, mógł mieć po nim do Polaków parę pytań.
Na przykład: dlaczego wasz bohater z mundialu 1974 Grzegorz Lato był na stadionie wygwizdywany tak głośno, że Niemcy nie wzbudziliby takiej wrogości, nawet gdyby ich wyprowadzała na boisko Erika Steinbach w mundurze po ojcu?
Albo: dlaczego to Niemcy musieli się zatroszczyć o to, żeby nie zagrał u was Ludovic Obraniak i nie ryzykował dyskwalifikacji na Euro 2012? A przede wszystkim: dlaczego w spotkaniu, które zapowiadaliście jako najważniejsze w roku, rywal mógł wystawić aż siedmiu rezerwowych? Przecież mogliście spróbować temu zapobiec jakimś zapisem w kontrakcie na mecz.
Pytań jest więcej. Piłkarze pokazali tego wieczoru, że zmierzają w dobrą stronę, znaki zapytania nad drużyną powoli znikają, właśnie dwa zdjęli Damien Perquis i Rafał Murawski, a Wojciech Szczęsny może być największą bramkarską gwiazdą mistrzostw.
Ale działacze pod wodzą prezesa Grzegorza Laty do Euro 2012 idą – cytując noblistę z Gdańska (Grassa, nie Wałęsę) – rakiem. Jak mówi nasze kpiarskie futbolowe powiedzenie: „Organizacyjnie – Stal Mielec”. Powstało długo przed nastaniem w Polskim Związku Piłki Nożnej Grzegorza z Mielca, ale aktualne jest jak nigdy.