Prezent na całe życie
W 2010 r. każdy obywatel rodził się obciążony kwotą 20,4 tys. zł. W tym roku jest jeszcze gorzej – w ostatnich latach zadłużenie naszego kraju przyrasta w tempie ok. 10 proc. rocznie
Zamiast wyprawki każdy noworodek w Polsce dostaje od państwa jako prezent dług, który będzie spłacał przez całe życie w formie podatków. Najgorsze jest zaś to, że jak pokazało doświadczenie ostatnich lat, nie zdarzyło się, aby zadłużenie kiedykolwiek spadło. Jeszcze dziesięć lat temu statystyczny Polak był obciążony kwotą 7,6 tys. zł długu zaciągniętego przez państwo. Na koniec tego roku – sądząc po najnowszych prognozach ministra finansów – będzie to prawie trzy razy tyle. Dług ma wynieść ponad 833 mld zł, co dla każdego mieszkańca kraju nad Wisłą oznacza garb sięgający 21,8 tys. zł. Rząd planuje wprawdzie, że tempo narastania zadłużenia spadnie, co przy rosnącym produkcie krajowym brutto oznacza jego zmniejszenie w relacji do PKB, jednak nominalnie dług będzie się powiększał i jeszcze w tej dekadzie osiągnie bilion złotych.
Niewątpliwie najgorszymi dla naszych finansów były ostatnie, kryzysowe lata. Cztery lata rządów koalicji Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego wystarczyły, abyśmy osiągnęli poziom tzw. drugiego progu ostrożnościowego zapisanego w ustawie o finansach publicznych. Pod względem wysokości przyrostu zadłużenia w przeliczeniu na jeden rok rządów w ostatniej dekadzie obecna koalicja nie miała sobie równych – prawie 76 mld zł nowych zobowiązań rocznie. PiS, który rządził z Samoobroną i LPR, dołożył nam niecałe 42 mld zł rocznie, a wcześniej SLD – 65 mld zł w każdym roku rządów.