Rogaliki z Bratysławy
Wśród miast, które w Polsce cieszą się sławą spadkobierców habsburskiej tradycji, są Kraków, Wiedeń, Budapeszt i Praga. Brak na tej mapie wspomnień słowackiej stolicy. To wynik decyzji naszych sąsiadów zza Tatr, aby w 1919 r. nazwać dawny Preszburg słowiańskim mianem Bratysławy.
W rezultacie u Polaków naddunajska metropolia nie budzi żadnych historycznych skojarzeń. A szkoda, bo w tym mieście jest mnóstwo miejsc i smakołyków w duchu epoki Franciszka Józefa. Naszą podróż po c.k. Bratysławie zacznijmy od preszburskiego rožka, czyli rogalika, który triumfalnie powrócił na stragany przed kawiarniami na tutejszej starówce. Niemcy nazywają go Pressburger Kipferl i pod tą nazwą występuje on w austriackich książkach kucharskich. Historycy bratysławskiej kuchni twierdzą nawet, że nowojorski bajgiel to krewny rogalika z dawnego Preszburga. Jego przepis za ocean mieli zawieźć żydowscy emigranci z Austro-Węgier.
Według legendy preszburski rogal nawiązuje do islamskiego półksiężyca i po raz pierwszy upieczono go jako dobrą wróżbę zwycięstwa nad imperium otomańskim. Dokładnie to samo opowiadają piekarze w Budapeszcie, ale atutem rogalika z Bratysławy jest nadzienie. Wypełniająca go masa makowa lub orzechowa budzi skojarzenia z poznańskimi rogalami świętomarcińskimi. Musi być wilgotna i aromatyczna – niektórzy dodają trochę miodu, inni odrobinę rumu. Znakiem rozpoznawczym bratysławskiego rogalika jest glazura wyglądająca z daleka jak lekko popękana.
Ale pamiątek po Austro-Węgrzech jest w słowackiej stolicy więcej. Odżywają stare preszburskie marki – piwo Stein czy szampany Hubertus. Na rynku starego miasta nawet w czasach komunizmu przetrwała Cafe Roland z secesyjnymi mozaikami. Tuż obok – na rogu rynku i ulicy Sedlarskiej – wskrzeszono cukiernię Meyera, filię wiedeńskiej kawiarni noszącej wciąż dumny tytuł „Były cesarski i królewski dostawca dworu”. Niestety zlikwidowano już i zamieniono bodaj na banalny bank Marię Teresę – inną bratysławską kawiarnię w stylu fin de siecle’u. Ale klimat Austro-Węgier żyje nadal w kawiarni Stefania (róg Palisadovej i Stefanikovej) – nazwanej tak w końcu XIX w. ku czci habsburskiej żony arcyksięcia Rudolfa.