Wina recesji się nie boją
Drogie wina francuskie kupują już nie tylko koneserzy i luksusowe hotele oraz restauracje. Winnice szturmują również inwestorzy. Nie brakuje wśród nich Polaków
W ostatnich dniach lipca – gdy nad Stanami Zjednoczonymi pojawiło się widmo niewypłacalności, a indeksy giełdowe lada moment miały zacząć pikować w dół – na aukcji w Londynie sprzedana została najdroższa w historii butelka wina białego. Za Chāteau d’Yquem z 1811 r. kolekcjoner zapłacił 75 tys. funtów, czyli ponad 300 tys. zł.
Koneserzy gotowi wydać każdą sumę za trunek, który trafi do ich prywatnych piwnic, są – obok pośredników zaopatrujących ekskluzywne hotele i restauracje – największą grupą kupującą drogie francuskie wina. Ostatnio to grono coraz liczniej reprezentują bogacący się Chińczycy.
Miliony w butelkach
Jednak rośnie także liczba inwestorów, którzy w winach widzą nie paletę smaków i aromatów, ale przede wszystkim szansę na zyski. A te, szczególnie teraz, gdy na wartości tracą akcje spółek giełdowych, robią duże wrażenie. Jednym z rekordzistów kampanii en primeur – polegającej na kupowaniu win przed rozlaniem do butelek – z 2009 r. jest Petit Mouton. Do tej pory jego cena wzrosła o ponad 90 proc.
Wina, które dla swoich klientów kupił Wealth Solutions, w ciągu roku zyskały na wartości średnio ponad 37 proc. Ta warszawska spółka jest liderem polskiego rynku inwestycji w wina, zwanego z ang. wine bankingiem. Obecnie zarządza 1,85 tys. indywidualnych portfeli – na jeden przypada po kilka skrzynek wina – w których ulokowanych jest 100 mln zł.
– Siła inwestycji alternatywnych, także tych w wina, związana jest z tym, że wzrosty cen nie wynikają z aktualnego nastroju inwestorów finansowych. Są one natomiast efektem gry podaży i popytu na pożądane oraz ekskluzywne dobra, kupowane i sprzedawane w fizycznej postaci, a nie jako zapis na rachunku inwestycyjnym – mówi Krzysztof Maruszewski z Wealth Solutions, który jako pierwszy – początkowo poprzez założoną przez siebie spółkę Stilnovisti – zaczął rozwijać wine banking w Polsce.
– Podmioty inwestujące w wina, czyli niezainteresowane jego konsumpcją, stanowią nie więcej niż kilkanaście procent całego rynku – tłumaczy Marcin Piwecki ze spółki Wine Advisors, która z portfelami indywidualnymi wystartowała wiosną tego roku. Dzięki temu, jak podkreśla, ryzyko wystąpienia bańki spekulacyjnej jest w przypadku wine bankingu niewielkie.
Brytyjczycy kupują najwięcej
Historia światowych inwestycji winiarskich zaczęła się w końcu lat 80. XX w. Źródło zysków dostrzegli w winach Brytyjczycy, którzy alkohole z Bordeaux sprowadzają i piją w dużych ilościach od kilkuset lat. Na Wielką Brytanię przypada 25 proc. światowych zapasów win wysokiej jakości wycenianych na 12–17 mld dol. (35–50 mld zł). Od 2006 r. ustawodawstwo brytyjskie traktuje wina inwestycyjne jako jeden z aktywów dopuszczalnych jako składnik portfela SIPP, czyli odpowiednika polskiego indywidualnego konta emerytalnego.
Szacuje się, że na świecie działa w sumie ok. 100 funduszy inwestujących w wino. Ich aktywa wyceniane są na ok. 300 mln dol. (prawie 900 mln zł). Zapewniają one ok. 10 proc. rocznego obrotu winami inwestycyjnymi na globalnym rynku.
Winami handluje także londyńska giełda Liv-ex. Jej najważniejszym indeksem jest Liv-ex 100. Obliczany jest na koniec każdego miesiąca na podstawie wyceny stu najbardziej poszukiwanych win na rynku. W sierpniu 2011 r. wycena Liv-ex była o 13,5 proc. wyższa niż rok wcześniej, a na przestrzeni ostatnich pięciu lat wzrosła o niemal 110 proc.
Polacy dołączyli do inwestujących w wina kilka lat temu. Krzysztof Maruszewski wspomina, że momentem przełomowym był 2008 r. Głęboka korekta na giełdach sprawiła, że akcje przestały kojarzyć się wówczas wyłącznie z zyskami.
Zdaniem doradców kolejna fala kryzysu może sprawić, że atrakcyjność inwestycji alternatywnych, w tym w wina, wzrośnie. – W obecnej sytuacji inwestorzy coraz częściej szukają bezpiecznych przystani, których wyniki nie są skorelowane z rynkami finansowymi – uważa Maciej Kossowski, prezes Wealth Solutions.
Inwestycje przez cały rok
W zdecydowanej większości pieniądze zainwestowane w wina przez Polaków ulokowane zostały w portfelach indywidualnych. Natomiast 4,5 mln zł inwestorzy wydali do tej pory na certyfikaty funduszu Ipopema Fine Wine Fizan zarządzanego przez Wine Advisors (spółka ta zgromadziła także 1,3 mln zł w portfelach indywidualnych).
Ostatnia emisja certyfikatów Ipopema Fine Wine Fizan na przełomie czerwca i lipca tego roku nie okazała się aż tak dużym sukcesem, jak spodziewała się firma. Beata Tylman, dyrektor departamentu sprzedaży produktów inwestycyjnych w Ipopemie, wyjaśnia, że swoistą barierą okazał się wysoki próg wejścia w inwestycję. W związku z tym, że była to oferta publiczna, ale niepublicznych certyfikatów, inwestor musiał wyłożyć co najmniej 50 tys. euro.
Obecnie Ipopema bierze pod uwagę także ofertę niepubliczną, w której próg wejścia będzie znacznie niższy. Przeprowadzenie kolejnych emisji certyfikatów, w jednym lub obu wariantach, planowane jest na przełomie października i listopada tego roku.
Znacznie mniej pieniędzy potrzeba, aby założyć indywidualny portfel. W Wine Advisors jest to minimum 2 tys. funtów brytyjskich (ok. 9 tys. zł), a w Wealth Solutions 2,5 tys. funtów. W obu firmach podkreślają jednak, że kwoty są zbyt niskie, aby stworzyć zróżnicowaną, a w efekcie bezpieczną ofertę.
– Już za 3,5–4 tys. funtów możemy zbudować satysfakcjonujący portfel – mówi Marcin Piwecki.
Średnia suma, którą inwestorzy przeznaczyli do tej pory na stworzenie portfela w Wealth Solutions, to 11,2 tys. funtów (ok. 50 tys. zł). Chociaż są i tacy, którzy kupili wina za ponad 1 mln zł.
Inwestorzy mogą kupować wino przez cały rok. Na wiosnę dodatkowo mają możliwość uczestniczenia w kampanii en primeur, a jesienią w tzw. wielkich rocznikach. W ramach tej ostatniej inwestuje się w wina oceniane najwyżej w ciągu ostatnich trzech dekad.
Aby zarobić, trzeba zapłacić
– Do każdego inwestora podchodzimy indywidualnie. Można do nas zadzwonić, wysłać e-mail, umówić się na spotkanie z naszym doradcą. W razie potrzeby dłuższego namysłu może to być seria spotkań – wyjaśnia Piotr Suchodolski z Wealth Solutions.
W Wine Advisors klientowi, który zadeklaruje udział w inwestycji, są w stanie w ciągu 24 godzin przedstawić wina, które warto mieć w portfelu. Natomiast trzy, cztery dni zajmują im zakupy wybranych przez niego trunków.
Wina przechowuje się w specjalnie do tego przystosowanych magazynach w Wielkiej Brytanii. Trunki są ubezpieczone. Rocznie kosztuje to inwestora 13–15 funtów za skrzynkę. Właściciel win może je w każdej chwili sprowadzić do Polski. Musi liczyć się jednak z kosztami transportu. Pośrednicy tłumaczą jednak, że optymalny okres inwestycji w wino to dwa–cztery lata.
Firmy zarządzające portfelami win co pewien czas aktualizują wycenę zakupionych alkoholi. – Jeżeli jednak inwestor tego sobie zażyczy, to może być ona wykonana w każdej chwili. Opłata za taką usługę wynosi 50 zł – tłumaczy Piotr Suchodolski.
To niejedyne koszty, które ponosi inwestor. W Wealth Solutions opłata wstępna bez VAT wynosi 8–15 proc. w zależności od zainwestowanej kwoty. Ponadto co roku firma pobiera 2,5 proc. za zarządzanie portfelem.
W Wine Advisors opłaty wstępne, już po doliczeniu VAT, zaczynają się od 15 proc., a kończą na 7 proc. Najniższa stawka jest dla tych, którzy kupią wina za ponad 40 tys. funtów. Opłata za zarządzanie to 3,5 proc. rocznie od zainwestowanej kwoty.