Demony irlandzkiego bohatera
W swojej najnowszej powieści Mario Vargas Llosa pisze o pederaście i zdrajcy stanu, a zarazem obrońcy praw ludzkich i wielkiej postaci ruchu antykolonialnego: Rogerze Casemencie
Polski czytelnik „Marzenia Celta” zwróci uwagę na wątek conradowski tej powieści. Korzeniowski i Casement poznali się w 1890 r. w Kongu. Obaj zrobili na sobie bardzo dobre wrażenie. Korzeniowski zapisał (cytuję za „Życiem Conrada Korzeniowskiego” Zdzisława Najdera): „Zawarłem znajomość z p. Rogerem Casementem, co w każdej okoliczności uważałbym za wielką przyjemność, a teraz staje się naprawdę szczęśliwym wydarzeniem. Myśli, wypowiada się dobrze, ogromnie inteligentny”. Po latach, w liście polecającym do Roberta Grahama osobowość poznanego w Kongu Brytyjczyka określił jako „kryształową”.
Nie we wszystkim autor „Lorda Jima” miał rację. Światopogląd Casementa w ciągu niespełna 52-letniego życia zmieniał się, i to nie jeden raz. Przez ojca wychowany został w imperialnej tradycji; mały Roger uwielbiał opowieści o ojcowskich przewagach podczas wojny burskiej oraz walkach z sikhami i Afgańczykami. W służbie dyplomatycznej spisywał się doskonale, a sławę zdobył jako obrońca maltretowanych „dzikusów” – w Kongu i Peru, na terenach, gdzie zbierali kauczuk, wysyłany następnie do Europy. Jego raporty, publikowane następnie w Anglii, budziły zainteresowanie, zmuszały też władze krajów oskarżanych przez niego wręcz o ludobójstwo do choćby pokazowego ulżenia doli czarnoskórych czy indiańskich robotników rolnych wyzyskiwanych, głodzonych, maltretowanych, wreszcie zabijanych.