Kuroń a` la carte
Na rynek trafia właśnie „Taki upór” – wybór wypowiedzi i pism Jacka Kuronia. Jednocześnie wychodzi druga część biografii Jacka Kuronia pióra Andrzeja Friszkego
Szef „Karty” Zbigniew Gluza we wstępie do książki „Taki upór” mianuje Kuronia „najwybitniejszym przywódcą politycznym Polski okresu powojennego, głównym liderem prowadzącym społeczeństwo od komunizmu do demokracji”. Ten sam autor głosi, że „jak Piłsudski prowadził do II RP, tak Kuroń (poprowadził nas) do III Rzeczpospolitej”. Tak więc oto Jacek Kuroń zastygnąć ma teraz w roli następcy marszałka. Czy to trafna teza?
Jacka Kuronia pierwszy raz zobaczyłem na żywo jesienią 1980 r. Jako młody licealista wciskałem się, kiedy tylko się dało, na korytarze gdańskiej centrali „Solidarności” w byłym Hotelu Morskim we Wrzeszczu. To było wówczas fascynujące miejsce – centrum wolnościowej rewolucji, na którą patrzył cały świat. Znałem już doskonale nazwisko Kuronia z Wolnej Europy, ale zobaczenie go na żywo było ogromnym wydarzeniem.
Ubrany w ciężki kożuch, z nieodłącznym papierosem w kąciku ust wyglądał dokładnie tak, jak oczekiwało się tego od żywej opozycyjnej legendy. Gruby, schrypnięty głos i wyraziste gesty nie pozwalały widzom oderwać uwagi od jego tyrad. Na każdym kroku otaczał go wianuszek słuchaczy chłonących jego analizy. Intelektualistów owijał sobie wokół palca w jednej minucie. Ale i przemawiając do robotników, potrafił doskonale dostosować się do świata ich pojęć.