Piękna miłość pod choinkę
Z Romą Gąsiorowską, aktorką rozmawia Jolanta Gajda-Zadworna
Gratulacje z powodu Złotej Kaczki i... odwiedzin bociana?
No tak, będzie dzidziuś. Już w marcu.
Zainspirował panią film, za który odbiera pani kolejną nagrodę? W „Ki” Leszka Dawida świetnie dogadywaliście się z ekranowym synkiem.
Polubiłam tego chłopca. Nie konkurowałam z nim na planie, tylko wczuwałam się w jego potrzeby. Bardzo mi to utrudniało pracę, bo grałam na przekór temu, co czułam. W życiu nie zachowywałabym się tak jak Ki, a wszyscy ją we mnie widzą.
Kojarzyła się pani do tej pory z trochę szalonymi, pogubionymi w życiu dziewczynami. Takimi jak Sylwia z „Sali samobójców”.
Film Janka Komasy był dla mnie wyjątkowym doświadczeniem. Mocno się w niego zaangażowałam i ogromnie ucieszyłam, że dostał tyle Złotych Kaczek (najlepszy tytuł, scenariusz, zdjęcia i aktor Jakub Gierszał – przyp. red.).
Zadebiutowała pani w filmie „Pogoda na jutro” Jerzego Stuhra i choć minęło od tamtej premiery osiem lat, etykietka niegrzecznej dziewczynki, bohaterki niekończącej się imprezy, powielana w kolejnych filmach, pozostała.
No proszę, a ja od ponad roku jestem żoną i prowadzę tryb życia przystający kobiecie zamężnej. Ale nie po raz pierwszy bywam utożsamiana z filmowymi postaciami. Wniosek z tego, że gram tak sugestywnie, iż ciężko sobie wyobrazić, że jestem inną osobą.
Dzięki „Listom do M.” pokazała pani liryczną twarz. Jak rozszyfrowałaby pani tytuł tego, szykowanego na świąteczny przebój filmu?
Dla mnie to listy do Mikołaja z prośbą o spełnienie najskrytszego pragnienia większości z nas – miłości.
Napisałaby pani taki list?
Swoich marzeń nie zdradzam.