Lechitomachia
***
Pieśń budowniczych
Budujmy arkę lub inną tratwę
na klej i sznurek, papę i dratwę,
budujmy szybko, czas strasznie nagli!
Niestety wszystkie drewno ukradli.
Zostało wprawdzie kilkaset bali,
ale te bale na pniu sprzedali,
Płótno podarte, skończył się sznurek
i ktoś zakręcił z paliwem kurek.
Budujmy arkę, budujmy tratwę
dla zawodowców zadanie łatwe,
Jeśli zaprzęgnie się cały naród...
Tylko inwestor będzie z Kataru.
A może tak jak w poprzedniej bajce
do budowania przyjdą Kitajce.
Na czarno robiąc tu pełną parą...?
Lecz czarne z żółtym wyjdzie na szaro.
Za to na mostku – co za obsada!
Graś, Arłukowicz... Mucha nie siada.
Gowin, Siemoniak, Pawlak (bez kosy)...
Jakby nie patrzeć – świetne matrosy.
Budujmy arkę, budujmy tratwę,
niech oszołomy rzucają fatwę,
bo choćby przyszło utonąć w matni,
naród się o tym dowie ostatni!
Jest perspektywa jakże krzepiąca,
że media będą grały do końca!
***
Lecz nim do arki doszło otwarcia,
zebrał Komitet się jej Poparcia,
same postacie znane w narodzie,
miejsce zebrania – Pałac. Na Wodzie!
Tam wypichcono manifest świeży
(chyba że wcześniej gdzieś cicho leżał),
kogo do Arki brać nie należy,
choć to podobno Arka Przymierza.
Już tolerancji klasyk nauczał:
„Wykluczających wolno wykluczać”.
Autorytetów już trust wyłuszcza
„Bydła do arki nie wolno wpuszczać!
Arka dla wszystkich domem, aliści
nie mogą zmieścić się tam faszyści,
nacjonaliści i dogmatycy,
nienawistnicy i zawistnicy.
Nie można zabrać (w ramach retorsji)
wrogów postępu oraz aborcji,
IPN-owców, antysemitów,
ONR-owców, ich akolitów,
wrogów Brukselki i dzieciorobów,
wierzących w spiski i homofobów.
Wszechpolską Młodzież i oczywiście
wszystkich ujętych w Michnika liście.
Boć nie ma wśród nich żadnych wartości!”
Tu jakiś biskup pisnął:
„Litości!”
Na to wyjaśnił rzecznik bez krzyku:
„Miejscówki znajdą się u koników,
kto chce ocaleć, ten się ocali.
Jak by nie było, jest kapitalizm!”
***
Że każda akcja rodzi reakcję,
wnet sformowały się demonstracje,
jedne z poparciem, a drugie przeciw,
nie brak tam starców, kobiet i dzieci,
kominternowców i patriotów,
plus użytecznych sporo idiotów.
I przebierańców, i popaprańców.
„Że też nie dają takim kagańców!”
Chociaż zagraża wciąż bliższe morze,
wszyscy kierują się na Rozdroże.
Jak się zderzą, jak zetrą tamże
„Polska” z „Wyborczą”,
„Wprost” z „Uważam Rze”!
Punki i yuppi, geje i skiny,
autorytety i takie syny.
Moher z lesbijką i tyłek z batem,
Biedroń z Zawiszą i Kurski z bratem
Pyta się kpiarza duch z PRL-u:
„Ta walka w błocie trwa czy w Kisielu?”
I choć się lali naprawdę świetnie,
wnet się zmieszało wszystko kompletnie
– endek z udekiem, postęp z konserwą
ciułacz złotówek z ciułaczem euro,
rządni, nierządni, pro oraz anty,
i naiwniacy, i kute franty.
Lewa prawica z prawą lewicą.
I wolny rynek z wręcz targowicą!
Od „Bufetowej” przyszła iskrówka,
że nie obchodzi jej ta masówka,
element słuszny, element wrogi?
Niech się wybije, choćby do nogi...
***
A już nowe posiłki nadciągają w tabunach,
duszpasterze z Łagiewnik,
kaznodzieje z Torunia.
Lecą górą anioły,
dołem diabły, na pewno!
„O co toczy się walka?”
Tak jak zawsze, „o jedność!”
Z gmachu URM-u (zabytek)
słychać głos jak sztych igły
„Władzy raz już zdobytej
nie oddaje się nigdy!”
Słychać chichot historii,
co wnet w bulgot się zmieni,
bo walczący na placu
już po pas zanurzeni.
Ale co zagrożenia, klimatyczne zasadzki,
kiedy z płuc się wyrywa
śpiew powszechny, junacki:
„Miliony rąk,
miliony nóg,
a wszystkie walczą śmiało.
Najwyższy czas
dla dobra mas,
by wreszcie pójść na całość!”
Na co pieśń z drugiej strony
demonstrantów przynagla,
płoną wozy bojowe
telewizji i radia:
„Nam poprawności nie trza dziś,
nie damy się cenzurze,
przenieśmy na dół – świetna myśl,
tę wojnę, co na górze!
Dziś nie czas głów, lecz raczej nóg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Gdy wam pomaga wróg!”