Sztuka bezwstydnego gadania
Tydzień temu Piotr Semka w „Uważam Rze” napisał, że przed laty w sporach z Kościołem świat laicki reprezentowali Leszek Kołakowski i Jacek Kuroń, obecnie zaś zastąpili ich Dominik Taras czy Nergal. To prawda. Zabawne, że tego samego dnia, w którym ukazał się artykuł publicysty „Uważam Rze”, jakby na potwierdzenie jego słów „Newsweek” opublikował sążnisty wywiad z Dodą poświęcony stosunkowi do religii. Ba, nie obeszło się bez zdjęcia bohaterki na okładce i wstępniaka redaktora naczelnego, który skazanie piosenkarki za obrazę Biblii uznał za dowód, że Polska to kraj, „w którym obywatele mają stać na baczność przed oficjalnymi autorytetami” i gdzie „jednostka nie ma statusu autonomicznego obywatela, ale raczej poddanego”.
Cóż, papier nie takie brednie zniesie i nie zajmowałbym się nimi, gdyby nie drobny fakt – słowa te pokazują, jak bardzo zmienił się poziom debaty publicznej na temat religii w Polsce. Okazało się, że im głupsze i bardziej wulgarne poglądy się wygłasza, tym na większy poklask można liczyć. Teolożka Doda, o której poparcie jeszcze niedawno zabiegali niektórzy konserwatywni politycy, podzieliła się z czytelnikami „Newsweeka” następującymi przemyśleniami na temat swego stosunku do wiary i polskości:
– jako dziecko lubiła kościół, bo tam można było głośno śpiewać,
– w kościele jej nie chcieli, bo śpiewała bardziej doniośle,
– jak się dorasta, to się zadaje pytania i dochodzi do różnych wniosków,
– Polska jest zacofana, a ona (piosenkarka) będzie kamieniem milowym,
– w Polsce jest sporo mądrych ludzi, którzy chcą z niej – cytuję „Newsweeka” – wypierdalać,
– coraz więcej ludzi odwraca się od Kościoła i chce mieć prawo wyboru,
– Doda jest z innego świata, nie pasuje tutaj itp. itd.
Nie, to nie są wyznania nieopierzonego dziewczątka z „Bravo Girl”, ale najważniejsza rozmowa z renomowanego, bądź co bądź, tygodnika opinii.
Ktoś powie, że to wypadek przy pracy. Nie sądzę. Jak powiedziałem, stylem i jakością przemyśleń nie różni się to przecież specjalnie od wyznań tajemniczego profesora z „Gazety Wyborczej”, który w jednym ze świątecznych wydań opisywał heroizm myśli ateistycznej, utrzymując, że dla ludzi wiara jest biologicznie łatwiejsza od niewiary czy mądrości różnego rodzaju innych znawców Pisma, coraz częściej okupujących łamy gazet i tygodników czy studiów telewizyjnych. Wszystkie te wypowiedzi cechuje to samo, niezgłębione wręcz nieuctwo, hucpiarstwo sądów i nieskazitelny brak głębszej myśli. A mimo to wszystkie one trafiają do setek tysięcy ludzi. I spełniają najważniejsze zadanie: uczą bezwstydu. Pokazują, że można pleść, co ślina na język przyniesie, pławić się wręcz w wulgarności, a mimo to cieszyć się uznaniem.
To zupełnie nowy rodzaj antyklerykalizmu i będzie on – właśnie ze względu na swój prymitywizm – coraz bardziej niebezpieczny dla odwołującego się do tradycji i kultury chrześcijaństwa.