Od i do redakcji
Gdzie są teraz „reformatorzy” TVP i radia?
Napisawszy to, recenzent zreflektował się i wspomniał o książkach Buko, Kokowskiego, Duczko „i paru innych autorów”. Ja chciałbym zwrócić uwagę na pracę prof. Jana Dąbrowskiego „Polska przed trzema tysiącami lat. Czasy kultury łużyckiej” (TRIO Warszawa 2009), o dużej wartości naukowej, napisaną językiem pięknym, w sposób zrozumiały i przystępny.
W swej znakomitej pracy prof. Magdalena Mączyńska „Wędrówki ludów. Historia niespokojnej epoki IV i V wieku” (PWN 1996) łączy informacje o znaleziskach archeologicznych z wiadomościami ze źródeł pisanych o tym, co dzieje się w Europie. Terenowi współczesnej Polski poświęcony jest oddzielny rozdział.
Bardzo popularnie pisze „o niezwykłym wkroczeniu naszych przodków na europejską arenę” archeolog Zdzisław Skrok „Słowiańska Moc” (Iskry Warszawa 2006), „Na tropach archeologicznych tajemnic Mazowsza” (Iskry 1980), „Skarby Polski” (Bellona 2002).
Reasumując, sądzę, że publikacje polskich archeologów nie są dostatecznie prezentowane publiczności, ale nie ich to wina.
Z poważaniem,
Marian Hanasz
Dziękujemy za uzupełnienie.
Szeptuchy niekościelne
Piszę do Państwa z powodu publikacji „Szeptuchy z Podlasia” (nr 2/2012). „Szeptuchy”, o których mowa w publikacji, nie mają nic wspólnego z prawosławiem, bo właśnie taki wniosek można wyciągnąć, oglądając towarzyszące artykułowi zdjęcia. Po drugie, Kościół Wschodni – jak to ujął dziennikarz – nigdy nie miał nic wspólnego z podobnymi praktykami ani „darami”. Tak poważne i rzetelne pismo jak „Uważam Rze” (to jest szczera opinia) po prostu nie powinno być stać na taki nierzetelny przekaz informacyjny. W tak ważnych sprawach rozmowy z jednym antropologiem kultury nie wystarczą. Należy zasięgnąć też opinii osoby duchownej lub kompetentnego prawosławnego teologa. Rzecz w tym, że omawiana w artykule praktyka „uzdrawiania” bądź „pomocy” jest w Kościele prawosławnym bezapelacyjnie i definitywnie traktowana jako obcowanie z demonami, które to, rzecz jasna, żadnej prawdziwej pomocy człowiekowi dać nie mogą. Natomiast osoby oferujące takie usługi, jeśli duchowny stwierdza jednoznacznie, że je uprawiają, wyłącza się ze wspólnoty religijnej.
Sam fakt używania prawosławnej symboliki sakralnej, ikon, krzyży lub innych przedmiotów, o niczym nie świadczy, lecz zasługuje na dodatkowe potępienie. Ludzie nieświadomi idą do takich „pomocników” i zamiast pomocy otrzymują głęboką duchową krzywdę.
Z poważaniem,
ks. dr Aleksy Kucy
Ma oczywiście ksiądz całkowitą rację, że fakt używania jakichś symboli religijnych, znaków, ikon nie świadczy o związku osób to czyniących z danym Kościołem. Celem artykułu było jednak pokazanie i opisanie pewnych ludowych obyczajów, a nie przypisywanie takich praktyk konkretnemu Kościołowi, a już na pewno nie sugerowanie, iż tego typu zwyczaje są zawarte w jego nauczaniu czy praktyce. Jeśli nie wybrzmiało to wystarczająco wyraźnie, to przepraszamy i niniejszym prostujemy. Z serdecznymi pozdrowieniami.
Prośba o ponowny kontakt
Anonimowych funkcjonariuszy jednej ze służb specjalnych, którzy napisali list do naszej redakcji w sprawie sytuacji panującej w ich służbie, prosimy o bezpośredni kontakt z redakcją. Zapewniamy anonimowość. Wiemy, że funkcjonariusze takiej instytucji znajdą taki sposób, który pozwoli im uniknąć ujawnienia. W tej sprawie potrzebny jest kontakt osobisty. W innym przypadku nie będziemy mogli zająć się sprawą.
Redakcja