Im większy artysta, tym skromniejszy człowiek
Pogawędka z Weroniką Rosati, aktorką
Patrząc na miniony rok, może pani o sobie powiedzieć „Lucky Weronika”?
Nie użyłabym słowa „lucky”, bo role, m.in. w serialu „Luck”, który od stycznia będzie pokazywany w polskim HBO, są wynikiem ciężkiej pracy. I bardzo skrupulatnego przygotowania do każdego castingu. Ktoś mógłby powiedzieć, że trafiałam na role, do których akurat pasowałam, ale w tym przypadku nie wierzę w szczęście, tylko w ciężką pracę. I pasję do niej.
Jak to jest przez osiem miesięcy spotykać się z Dustinem Hoffmanem i Nickiem Nolte’em?
Trzeba jeszcze dodać, że serial produkował Michael Mann. Było to nie tylko ogromne wyróżnienie, ale i wyzwanie.
Z zapowiedzi wynika, że naprawdę grała pani z tymi aktorami, a nie tylko była z nimi na planie. Czego się pani od nich nauczyła?
Tego, że im większy artysta, tym skromniejszy człowiek. Bardziej pracowity, milszy, chętniej służący pomocą mniej znanym kolegom.
Czy dobrą aktorską passę podtrzyma kręcona właśnie w Beskidach „Obława”?
Już czytając scenariusz tego wojennego thrillera, byłam zachwycona historią i postacią Pestki. To rola zupełnie inna od granych przeze mnie wcześniej i ode mnie samej. Myślę, że widzowie będą zaskoczeni choćby tym, jak wyglądam. Poza tym ekipa jest fantastyczna i wspaniali aktorzy: Marcin Dorociński, Maciek Stuhr, Sonia Bohosiewicz.
Wryliście się z Marcinem Dorocińskim w pamięć fanów „Pitbulla”. Nawiązujecie do tamtych postaci?
Widzowie mogą się zdziwić. To jest coś skrajnie różnego od relacji Dżemmy i Despera.
Lepszej reklamy nie trzeba. A czego życzyłaby pani sobie na nowy rok?
By serial „Luck” się spodobał. I żeby wyszła książka ze zbiorem moich artykułów o kinie klasycznym oraz aktorkach.