Palikotowi zatarł się silnik
Był kreowany na charyzmatycznego trybuna ludowego. Ale jego partia traci poparcie, grzęźnie w konfliktach i jest ostro krytykowana przez zawiedzionych wyborców
Billboardy o treści „Dni otwarte Ruchu Palikota” graficznie przypominające nieco plakaty pro-pagandowe z okresu PRL w przedświątecznym tygodniu pojawiły się we wszystkich większych miastach Polski. Malowany Janusz Palikot, szef i patron własnej partii, wzywa wyborców do aktywnego włączenia się w struktury Ruchu, który – jak wielokrotnie deklarował polityk z Biłgoraju – ma w najbliższych wyborach sięgnąć po władzę w Polsce
– Od listopada było już kilka spotkań, organizujemy kolejne. Zwykle przychodzi na nie od 20 do 30 osób, najwięcej młodych, ale nie tylko – cieszy się Henryk Stachel, p.o. szef Ruchu Palikota w okręgu wrocławskim.
Ale na listopadowe spotkanie założycielskie innej opozycyjnej partii – Solidarnej Polski – w niewielkim Jarosławiu na Podkarpaciu przyszło ponad 300 osób. Z kolei na rozmowę z Antonim Macierewiczem, jednym z czołowych polityków również opozycyjnego Prawa i Sprawiedliwości w Poznaniu, przybyło ponad 1200 osób. Dominowali młodzi.
Zdaniem ekspertów choćby te dane wskazują, że przyszłość Ruchu Palikota mimo medialnego zaklinania rzeczywistości nie wygląda różowo, a sama partia po okresie prosperity, jaki nastąpił krótko przed wyborami parlamentarnymi, cieszy się coraz mniejszym zainteresowaniem Polaków.