Stracona szansa
Musimy uwierzyć w oczywiste kłamstwo, żeby jego głosiciele poczuli się dobrze, bezpiecznie
W środę 18 stycznia „Rzeczpospolita” opublikowała mój niewielki artykuł – apel do prezydenta i premiera. Ekspertyzę Instytutu Sehna traktowałem w nim jako szansę – szansę powrotu do poważnej rozmowy o naszej wspólnocie politycznej, a także o granicach kłamstwa.
Wydawało mi się, że odczyt Instytutu Sehna, podważający „dźwiękowy” dowód na obecność gen. Błasika w kabinie pilotów, a zatem główną podstawę tezy o fatalnych skutkach „nacisków” w katastrofie smoleńskiej – tezy wysuniętej przez MAK, a podtrzymanej przez komisję Millera – jest dla władz państwa polskiego okazją do wycofania się z polityki żyrowania kolejnych manipulacji i kłamstw podsuwanych przez funkcjonariuszy Putina w tej tragicznej sprawie. Wyliczę raz jeszcze kilka prostych przykładów, prosząc uprzejmie ewentualnych polemistów tego tekstu, by zechcieli wykazać, że się mylę w tym wyliczeniu: 1. niszczenie wraku samolotu – głównego materialnego dowodu w dochodzeniu okoliczności katastrofy; 2. bezprecedensowe w historii tego typu dochodzeń wycofanie przez stronę rosyjską zeznań obsługi naziemnej lotniska; 3. sfałszowanie dokumentacji medycznej z sekcji ofiar (to na ogół drugi główny dowód w badaniu przyczyn katastrof) – dowiedzieliśmy się o nim na podstawie jedynej ekshumacji, jaką pozwolono dotąd przeprowadzić – ciała ministra Wassermanna; 4. brak pozytywnej odpowiedzi na większość wniosków strony polskiej do Federacji Rosyjskiej z czerwca 2010 r. w sprawie udostępnienia dokumentów, danych i informacji dotyczących okoliczności katastrofy. Teraz okazało się, że włożono w usta gen. Błasika słowa, których nie wypowiedział, a które – w połączeniu z niesprawdzalną informacją o alkoholu w jego krwi – miały wykazać, że pijany polski generał sprowadził prezydencki samolot w ziemię.
Wydawało mi się, że jest dobry moment, by polski premier i prezydent – po pierwsze – przeprosili rodzinę polskiego generała, przeprosili także żołnierzy Wojska Polskiego ceniących sobie honor munduru, za hańbiące, rozgłoszone nie tylko po Polsce, ale po całym świecie oskarżenie, którego podstawa dowodowa nie została potwierdzona.