Tam, gdzie mówią kamienie
Dziennikarz Peter Seewald pojechał do Ziemi Świętej, by poznać i opisać prawdę o Chrystusie. Tak jak to robi dobry reporter
Z pewnym niedowierzaniem przyglądałem się tej okładce. Jak to? – mówiłem sobie, przechodząc obok witryny księgarni, opatulony, pospieszny, zziębnięty. Czy to możliwe? Ktoś napisał biografię Jezusa Chrystusa? Nie, potrząsnąłem głową i poszedłem dalej. Pierwsze skojarzenie nie było najlepsze. Ach, pomyślałem, znowu jakiś domorosły znawca Pisma, kolejne wcielenie Dana Browna, sięgnął po pióro i postanowił podzielić się ze światem swymi odkryciami. W drodze powrotnej nie mogłem się jednak oprzeć ciekawości.
Dopiero trzymając książkę w ręce, przypomniałem sobie, że wcześniej już o niej czytałem.
W Niemczech bije rekordy popularności, tym bardziej że zyskała sobie uznanie samego Benedykta XVI. Naprawdę, papież, który zachęca do kupowania, to nie zdarza się często. A jeszcze rzadziej zdarza się autor, który jakby nigdy nic, ot, w samym środku najbardziej krytycznej epoki, w erze postreligijnej i hiperkrytycznej, tak z głupia frant oświadcza, że napisał biografię Chrystusa. I to czyni owo wyznanie Niemiec, jakby nie pamiętał, z jakiego kraju pochodzi, jakby zapomniał na chwilę, że to nad Renem narodziła się nowoczesna krytyka biblijna, że to tam pod koniec XVIII w. ukazało się dzieło Reimarusa podważające tradycyjną wiedzę o życiu proroka z Nazaretu; że cała niemal niemiecka tradycja myślenia o chrześcijaństwie, z Kantem, Heglem, Bauerem, Wredem i Bultmannem, konsekwentnie i stanowczo, ba, z coraz większym radykalizmem, z narastającym wręcz gniewem, przeczyła możliwości opisu żywota Chrystusa. A tutaj masz ci babo placek. Pojawia się nagle Peter Seewald, dziennikarz, były reporter „Spiegla" oraz „Sueddeutsche Zeitung", i postanawia przedstawić życie Pana Jezusa.
Dziennikarze egzegeci
Seewald, warto to od razu podkreślić, nie jest jedyny. Wcześniej podobne próby podejmowali inni dziennikarze: znany polskiemu czytelnikowi Vittorio Messori oraz Michael Hesemann, choć żaden z nich nie odważył się wprost nazywać swojej pracy biografią. Ten pierwszy ograniczył się do zebrania opinii o Jezusie i książki o samej śmierci Zbawiciela; ten drugi, na polski jeszcze nieprzetłumaczony, główny nacisk położył na odkrycia archeologiczne. Między ich pisarstwem, sądzę, jest jednak kilka podobieństw.