Męski świat misji specjalnych
„Terytorium wroga” Stephane’a Rybojada to w zasadzie hołd złożony francuskim komandosom. I niestety niewiele więcej
O co chodziło reżyserowi? Mamy podziwiać świetnie wyszkolonych, błyskotliwych, lojalnych i pełnych galanterii żołnierzy oraz gardzić talibską zgrają prymitywnych mizoginów – z wyjątkiem ich wykształconego w Cambridge przywódcy – pozbawionych osobowości. Zgoda, przecież inaczej i tak być nie może. Ale gdyby Rybojad pokusił się o dodanie nieco więcej kolorów – uczynienie negatywnych postaci pełnokrwistymi, opowiedzenie czegoś o miejscach, gdzie toczy się akcja – to film na pewno by na tym nie ucierpiał.
Dramat o przetrwaniu
Porwana w Afganistanie korespondentka wojenna Elsa (Diane Kruger) staje się oczkiem w głowie francuskiego rządu, który postanawia ją odbić za wszelką cenę. Sukces nadchodzi szybko i nakręcone w Tadżykistanie „Terytorium wroga" z filmu wojennego zamienia się w dramat o przetrwaniu w górach, na pustyni, w afgańskich miastach i wioskach, gdy ekipa komandosów wraz z uratowaną dziennikarką traci łączność z resztą oddziału i kwestia powrotu do ojczyzny przestaje być bezdyskusyjnie prosta. Takie tylko, proste, są jednak wciąż zadania stojące przed dobrymi skądinąd aktorami – Kruger, Benoit Magimelem i Djimonem Hounsou. Obraz Rybojada miał być chyba w zamierzeniu reklamówką francuskich sił specjalnych (wzięli w nim udział prawdziwi komandosi), a jeśli nie, to nie do końca wyszło to, co zamierzył sobie reżyser.