Sowiecka kuracja
W ostatnich tygodniach obserwujemy zmasowaną kampanię frontu obrońców PRL. Według nich ten komunistyczny twór był normalnym państwem popieranym przez rzesze Polaków.
Jako odtrutkę na podobne bzdury polecam publikację IPN „Przeżyliśmy łagry". To zbiór relacji żołnierzy AK z Wileńszczyzny, którzy po „wyzwoleniu" w 1945 r. zostali deportowani przez Sowietów.
Tysiące Polaków trafiło wówczas m.in. do obozów koncentracyjnych koło Saratowa, w Kutaisi, Stalingradzie, Astrachaniu czy Borowiczach. W ośrodkach tych panowały warunki urągające wszelkim standardom. Głód, wszy, choroby, bestialstwa strażników i katorżnicza praca po kilkanaście godzin dziennie. Wielu Polaków nigdy nie wróciło z tej sowieckiej „kuracji".
Oddajmy głos ofiarom: „Wyciągnął mnie jeden z nich i straszliwie skatował bez żadnej przyczyny" (Stefan Brotkiewicz); „Do jedzenia dawali nam śmierdzącą zupę w spluwaczkach" (Ryta Celeszczyn); „Otwierano drzwi i pytano, czy są trupy. Naszych zmarłych złapało dwóch konwojentów za ręce i nogi i wyrzuciło w zaspy" (Ludwik Jankowski); „Oprócz krwawej biegunki zdarzały się zapalenia opłucnej, flegmony, czyraki. Mnie także opanowały czyraki, zaczęłam tracić włosy" (Anna Kulikowska); „Gdy przyszła zima, musieliśmy sobie wykopać ziemianki. Były bez ogrzewania i bez pościeli" (Lucjan Pietruszko).