Dni kobiet
Ponieważ w tym tygodniu mamy „dzień kobiet" (8 marca) — temat felietonu jest oczywisty. Ów dzień wbił się ceremonialnie w jestestwo każdemu obywatelowi PRL–u (45 lat funkcjonowania to nie żarty!), mnie zaś dubeltowo, gdyż urodziłem się tego dnia, co było jak fatum: opędzić się od życzliwości dam nijak już nie mogłem.
Doczekałem zresztą czasów deprecjacji rangi 8 marca, ponieważ forsowne emancypacja plus feminizacja prawiły, że teraz wszystkie dni roku są dniami kobiet. Czyli tak, jak być powinno, odkąd bowiem Bóg powiedział do gliniane- go Adama: „ — Stand up, sucker!" — nie ulegało kwestii, że płeć brzydka będzie gorsza. Mężczyźni, rzecz prosta, rozpaczliwie się jeszcze bronią przed tą bolesną prawdą, choćby głupimi dowcipami, nie tylko o „blondynkach", exemplum : sklep papierniczy. Wchodzi ruda i słyszy jak blondynka chce kupić zeszyt w kółka. Ekspedient tłumaczy, że takich zeszytów nie ma, są tylko w kratkę i w linię cienką lub grubą. Po wyjściu blondynki ruda parska: „ — Ale głupia, od razu widać, że blondynka!". Na to ekspedient: „ — A co dla pani?". Ruda: „ — Poproszę atrament do czwartej klasy". Tego rodzaju dowcipy poprawiają frajerom samopoczucie, lecz to złudne triumfy. Rzeczywistość bowiem jest taka: facet wciąż siedzi mocno w siodle, spod którego dawno już umknął koń.
Słabość intelektualną wobec kobiet wykazywały najtęższe męskie mózgi, czego przykładem genialni uczeni, choćby Freud ( „Mimo kilkudziesięciu lat badań nad duszą kobiety — nie wiem czego chce kobieta" ) bądź Hawking ( „Najczęściej myślę o kobietach. Są zupełną tajemnicą"). Tę tajemnicę próbowało rozwikłać wielu literatów. Jedna z moich powieści zawiera znaczący dialog między kobietą a mężczyzną. Ona pyta: „ — Wiesz czego kobietom potrzeba do szczęścia?". On drwi: „ — Wiem. Żeby w każdym mieście było tyle pism porno, aby każda kobieta mogła pozować raz na tydzień". Ona puentuje: „ — To też. Ale przede wszystkim potrzeba nam, żeby w każdym mieście było mniej dupków, a więcej mężczyzn!". Otóż to. Plaga dupków udających facetów to „signum temporis", rewers awersu, którym jest triumf kobiet. Także charakterologiczny. Aldous Huxley pisał : „Mężczyźni są zdolni do jeszcze większej nikczemności niż kobiety", ja zaś bez trudu mogę udowodnić, że są głupsi od kobiet, przywołując choćby tego faceta, który na teleturniejowe pytanie: „ — Co mężczyzna nosi w butonierce?", odparł serio: „ — Buty" (sic!), lub tego funkcjonariusza policji, któremu szef kazał wysłać fałszywe bank- noty do Komendy Głównej (dla ekspertyzy), a ten poszedł na pocztę i wysłał je przelewem (sic! — rok 2005), lub tego magistra, który uwieńczył swój awans klasowy pracą doktorską „Walory krajobrazowe polskich ssaków" (sic! — „Są takie ssaki polskie, co przyjemnie wpadają w oko, np. sarna płowa i jeleń, lecz są również takie , co wpadają w oko obrzydliwie, np. wszystkie myszowate" ), lub tego „eksperta, który w dzienniku TVP 2 (7–I–2012), komentując sukces wystawy dzieł Turnera, oznajmił, że jest trochę zdziwiony, bo przecież „Turner nie należy do pierwszej ligi malarstwa". Kobietom raczej nie zdarza się perswadować, iż Himalaje to nie jest pierwsza liga górskich szczytów, Mozart to nie jest elita kompozytorów, a Molier to nie jest czołówka komediopisarzy.
Że kobiety są sprawniejsze nie tylko mózgowo, lecz i mięśniowo — to nam pokazuje większość hollywoodzkich filmów ostatniej dekady: kulturystyczne superkomandoski i superagentki rozwalają mięczakowatych pseudokarateków bez litości i bez kłopotu. Satrapa Libii, Muammar Kaddafi, kumał to dużo wcześniej, stąd jego zbrojną obstawę tworzyły „gorylice" miast „goryli" — same groźne baby w panterkach. Takie „firmy" jak KGB i GRU znały ów sekret już pół wieku temu, dlatego Rosjanie szkolili dziewczyny nie tylko na „honey–traps" (słodkie pułapki dla zachodnich dyplomatów), a symbolem jest tu pewien kagiebowski dowcip o rekrutacji superkillerów. Po ostrej selekcji zostaje trójka: jedna kobieta i dwóch mężczyzn. Finałowa seria testów: pierwszy mężczyzna ma wejść do pokoju i zastrzelić własną żonę. Odmawia, więc od- pada. Drugi mężczyzna ma zrobić to samo. Wchodzi do pokoju, ale za chwilę wychodzi ze łzami: „ — Nie, nie... nie mogę, kocham ją!". Odpada. Kobieta ma zabić swego męża. Wchodzi, słychać strzały, później straszliwy łomot, kobieta wychodzi i mówi: „ — Nie wiedziałam, że daliście mi ślepe naboje, musiałam krzesłem go zatłuc".