Bądź gotowy dziś do drogi
Nie ma nieszczęść, z których nie można się podnieść, ani powodu, by obrażać się na rzeczywistość, na świat, na Boga i we łzach powtarzać niczym mantrę: Panie, czemuś mnie opuścił?
Przeciwnie – dowodzi Stefano Redaelli – zawołaj: Przyjdź, Panie. Być może, rzeczywiście, znalazłeś się na 30. km swojego życiowego maratonu i kompletnie opadłeś z sił. Chcesz jednak pokonać cały dystans, dobiec do mety. A skoro tak, to powtarzaj jedno słowo jak zaklęcie: „mogę". I biegnij dalej.
Radek, bohater książki, w chwili największego załamania po porzuceniu przez ukochaną bliski był popełnienia samobójstwa. Uratował go... pies, na którego spojrzał, a ten odwrócił się w jego stronę, pomachał ogonem i ruszył dalej. Niedoszły samobójca uświadomił sobie, że wcale nie chce w swoim ostatnim locie oglądać ani ziemi, ani nieba. Że najpierw pragnie zobaczyć drogę. Bo to sama droga – jak czytamy w słowach, które Redaelli obrał za motto powieści – jest celem.