Złapani w pułapkę
Jak chory system edukacji i zablokowany rynek pracy, niszczą marzenia o normalnym życiu
Podczas spotkania informacyjnego dla gimnazjalistów w jednym z dużych warszawskich liceów dyrektorka kilkakrotnie uprzedzała uczniów i rodziców: „Jeszcze nie wiemy, czego będziemy uczyć we wrześniu". Na jej twarzy malowała się szczera troska. Tak jakby chciała przeprosić za coś, co nie leżało w jej kompetencjach. W istocie – pani dyrektor będzie jedynie wykonywała polecenia Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Cena kompetencji
W nadchodzącym roku szkolnym czeka nas kolejna reforma, która w założeniu powinna lepiej przygotować nastolatków do dzikiej konkurencji na rynku pracy i pomóc im w wyborze drogi kariery. W rzeczywistości ma ich zmusić do podjęcia decyzji w sprawie swojej zawodowej przyszłości w wieku 16 lat. Dentyści i ortopedzi – na lewo. Prawnicy i ekonomiści – na prawo. Inżynierowie – klasa 1a. Poeci – do 1b. Chłopcy i dziewczęta, którzy świetnie radzą sobie z algorytmami, mogą sobie darować rozbiory, powstania, Norwida i Żeromskiego. Humanistom zaś zostaną odpuszczone całki i cosinusy. Teraz będziemy produkować bezbłędnie zaprogramo- wane roboty: taśmowo i od wczesnego wieku młodzieńczego. Takie przynajmniej są plany. Bo na razie mamy jedynie do czynienia ze swojskim bałaganem.