Przysmak alzackich praczek
Dawno temu poniedziałek był w Alzacji dniem na całotygodniowe pranie. Dlatego już w niedzielę wieczorem gosposie ze Strasburga czy z Miluzy szykowały „alzacki garnek".
Resztki surowego mięsa odłożone w trakcie szykowania niedzielnego obiadu zalewano rieslingiem. W poniedziałek rano panie dorzucały do marynaty pokrajane w talarki ziemniaki i całość – po zalepieniu brzegów pokrywki z garnkiem ciastem z wody i mąki – wsadzano na sam koniec pieca, gdzie piekł się chleb na nowy tydzień. Stąd nazwa tej potrawy Le Baeckeoffe, co oznacza w dialekcie alzackim „piec chlebowy". Potrawę piecze się od trzech do czterech godzin, czyli akurat tyle, aby zrobić porządną przepierkę.
O tym specjale znad Renu pomyślałem właśnie teraz, bo doskonale nadaje się na pierwsze dni po świętach w celu wykorzystania wszystkiego, co zostało po wielkanocnych ucztach. Do prawdziwego Le Baeckeoffe używa się kamionkowego garnka – terriny – jaki nabyć można w Alzacji, ale w warunkach polskich może to być duży żeliwny garnek. Na jedną rzecz – błagam! – nie skąpcie. Do zamarynowania mięsa musimy użyć prawdziwego rieslinga, a nie jakiegokolwiek białego wina.
A teraz przepis: 750 g wołowiny bez kości (pręga), 750 g baraniny (udziec) i tyle samo wieprzowiny (udziec cielęcy albo karkówka) zalewamy przynajmniej jednym litrem rieslinga. Dodajemy pocięte w plasterki trzy cebule, cztery posiekane białe końcówki porów, jeden seler i jedną marchew, ziarna jałowca, tymianek, dwa liście laurowe, pieprz, sól i parę ząbków czosnku. Marynujemy to wszystko od 12 do 24 godzin. Następnego dnia obieramy i kroimy w talarki 2,5 kg ziemniaków. Wykładamy ziemniakami dno garnka, wlewamy marynatę z mięsem i z góry znów obkładamy ziemniakami. Zalepiamy ciastem brzegi garnka i wsadzamy do piekarnika na trzy–cztery godziny, pieczemy w temperaturze 180 stopni. Tak naprawdę czas gotowania trzeba ustalić metodą prób i błędów, bo każdy piec ma swoje kaprysy. Niech wszystko się w nim powoli wydusi i koniecznie przyrumieni z góry. I jeszcze jedno. Do Le Baeckeoffe pijemy tego samego rieslinga, w jakim moczyliśmy mięso. I dopiero wtedy można w pełni delektować się tym specjałem, podziwiając w duchu pomysłowość Alzatczyków.