Pozorne życie pod kontrolą pozornych instytucji
Władza jest w stanie zapłacić każdą cenę, by mieć błogi spokój i w miarę swobodne ręce. Zwłaszcza że płaci nie z własnej kieszeni
Polskie życie publiczne to w dużej mierze świat pozorów. Politykom żyje się w nim wygodnie, dlatego od lat brakuje chętnych, by to zmienić. A jeśli już jacyś rewolucjoniści się pojawiają, to giną gdzieś po drodze, na zakręcie dziejów.
Wszystkie te hasła o szarpnięciu cugli, budowie jakiejś nowej IV RP czy o zmianie konstytucji budziły tylko strach większości, która w świecie pozorów czuje się, jak u siebie. Jest to środowisko przyjazne, niewymagające od nikogo wysiłku czy nadmiernych poświęceń.
W obronę takiego świata jest gotowych zaangażować się wielu.
W świecie pozorów wszystko wydaje się prawdziwe.
Niby buduje się autostrady, choć de facto chodzi jedynie o przejezdność dróg. Niby wprowadza się ważne reformy, choć tak naprawdę chodzi o to, by rynki finansowe pomyślały, że idzie o coś naprawdę ważnego. Tak jest z reformą emerytalną, o której całkiem serio słyszeliśmy, że będzie dotkliwa dla wszystkich i że choć bardzo bolesna, to ważna.