Po co coś robić, skoro nic nie wychodzi?
Poczta Polska nic nie udaje. Nie wciska kitu, że jesteś dla niej najważniejszy
Kocham Pocztę Polską i jej psikusy. W czasach obłudnej dbałości o klienta, gdy budzą telefonem o godz. 7 rano, żeby cię uszczęśliwić propozycją (wcale nie) darmowego Internetu, Poczta Polska zachowała cudowną naturalność. Ona niczego nie udaje, nie próbuje cię przekonać, że marzy o twoim komforcie, nie wciska kitów, że jesteś dla niej najważniejszy. Bez owijania w bawełnę mówi ci szczerze: mam gdzieś ciebie i twoje zadowolenie, a w ogóle to fatalnie, że istniejesz.
Co mi się konkretnie podoba? Na przykład automaty do znaczków, które odkąd pamiętam, mają na sobie tabliczkę: automat nieczynny. Nie to, że się popsuły i właśnie je naprawiają. Nie, te radosne żółte automaty nie działały rok, dwa lata, trzy, pięć lat temu. Przestały działać zaraz potem, gdy je powiesili, a może nawet nie działały nigdy. No co – poczta to nie Las Vegas. Owszem są miejsca, w których z automatu można kupić pizzę albo świeże mleko (poważnie, sam widziałem takie cudo w Słowenii), ale przyznacie, że takie urządzenia mają w sobie coś dehumanizującego. Więc na poczcie nie działają i dzięki temu ludzie narzekający na współczesność i idealizujący przeszłość mają swoje miejsce na ziemi.