Co dalej z reprywatyzacją?
Będzie się pięknie rozwijać. Powstanie cały przemysł reprywatyzacyjny. Wyspecjalizowane kancelarie prawne, grupy inwestorów i fachowców przeszukujące archiwa i giełda nisko notowanych roszczeń spadkowych.
Im więcej czasu upływać będzie od zakończenia wojny, im żyć będzie mniej świadków i prawdziwych spadkobierców, tym bardziej proceder ten będzie się rozwijać.
Ze strony państwa aktywny udział w operacji będą brały wyłącznie sądy, łatwo potwierdzające roszczenia. Budżetowi pozostanie rola płatnika. Zyskiwać, i to dużo, będą tylko nieliczni – dość bogaci i sprytni, by kupić roszczenia, a potem je spieniężyć. Biedni, nawet jeśli są spadkobiercami, nie odzyskają nic. Nie mogą liczyć na wsparcie państwa.
„Rzeczpospolita" ostatnio przypomniała, że „zagraniczne żydowskie organizacje chcą, by Polska wypłacała odszkodowania za tzw. mienie pozaspadkowe, czyli majątki żydowskie, po których nie pozostał żaden spadkobierca". Obawy związane z tymi roszczeniami i niechęć, jaką u nas cieszy się w ogóle hasło reprywatyzacji, powodują, że obecny system utrzyma się w nieskończoność. Politycy będą bali się walczyć o ustawę, która ucywilizuje zasady zwracania majątku zagrabionego przez komunistów.