Jak długo płakała Monika Olejnik
Główne polskie media wręcz wyprzedziły rosyjskie państwo i rząd Tuska w forsowaniu wersji obciążającej odpowiedzialnością za smoleńską tragedię jej ofiary
Trudno wskazać jeden symbol smoleńskiej tragedii. Czy będzie nim wrak samolotu Tu-154 niszczony przez rosyjskich funkcjonariuszy? Może ludzie i znicze na Krakowskim Przedmieściu? A może trumna na lawecie z ciałem prezydenta posuwająca się powoli w kierunku Wawelu?
Symbolem roli mediów we wszystkich tych zdarzeniach mogłaby być zapłakana twarz Moniki Olejnik, która przez pierwsze dni zmieniła swój program „Kropka nad i" w TVN24 oraz poranne rozmowy z politykami w Radiu Zet w wielki seans zaduszkowych emocji. Olejnik (i zresztą także inni dziennikarze, a już zwłaszcza płaczące dziennikarki) doczekała się nagany Andrzeja Skworza, naczelnego branżowego pisma „Press". Zarzucił on tym ludziom „brak profesjonalizmu". Obrona padała raczej ze strony dotychczasowych polemistów zapłakanych mainstreamowych gwiazd. Niżej podpisany napisał, że czuje się lepiej, widząc na ekranie żywych ludzi, a nie automaty.