A ruki swabodnyje…
Miło posłuchać, kiedy premier zapewnia, że Polska nie jest i nie będzie bantustanem. Szkoda tylko, że to nieprawda
Telekomunikacja Polska SA wykosztowała się na list, żeby poinformować mnie o zmianie nazwy. Teraz to ona już nie będzie Telekomunikacją Polską SA, tylko Orange. Jaki jest sens i cel tej zmiany, list oczywiście nie wyjaśnia. Bo i co tu wyjaśniać, kiedy wszystko jest oczywiste.
Oficjalne opowieści, że Orange to światowa marka o wielkiej mocy i jej przyjęcie służy rozwojowi firmy, można włożyć między bajki. Telekomunikacja wszystkie interesy, jakie robi, robi w Polsce. A tu, w Polsce, to jej marka jest znana i mocna, mimo iż jedna z jej spółek przetarła drogę do „rebrandingu" już czas pewien temu. Zmiana mocno wrośniętej w świadomość konsumentów nazwy i znaku ma tyle samo sensu, co gdyby poczciwego Ludwika, który bez szczególnej reklamy wciąż jest jednym z najpopularniejszych w Polsce produktów chemii gospodarczej, przemianować na płyn niespecjalnie u nas pokupny, dlatego że ponoć świetnie się on sprzedaje w Nowej Zelandii.