Kaczyński i Miller za „emeryturą 67”?
Czy Jarosław Kaczyński i Leszek Miller, gdyby rządzili teraz Polską, wydłużyliby wiek emerytalny
Zaryzykuję: wierzę głęboko, że właśnie tak by postąpili. Jestem bowiem przekonany, że zarówno lider PiS Jarosław Kaczyński, jak też lider SLD Leszek Miller, gdyby którykolwiek z nich piastował teraz urząd premiera (na co tylko Kaczyński ma szanse), w swym działaniu kierowaliby się przede wszystkim nakazem zagwarantowania bezpieczeństwa finansów publicznych państwa oraz świadczeń obecnych i przyszłych emerytów. A to oznacza – ni mniej, ni więcej – konieczność zmierzenia się m.in. z problemem podniesienia wieku emerytalnego.
Zresztą wystarczy przypomnieć choćby takie, wymagające odwagi rozumianej jako nieuleganie populizmowi, posunięcia gabinetu Jarosława Kaczyńskiego z lat 2006–2007, jak doprowadzenie do uchwalenia ustawy wprowadzającej w miejsce trzech progów podatkowych – dwóch, ze stawkami 18 i 32 proc., a także obniżenie wysokości składki rentowej. Decyzje te w znacznym stopniu przyczyniły się do stosunkowo łagodnego pokonania przez Polskę pierwszej fali kryzysu finansowego.
Także Leszek Miller – jako premier – potrafił przeciwstawiać się populizmowi, choć przecież ma na koncie również takie niechlubne decyzje jak zniszczenie kas chorych i zastąpienie ich monopolem Narodowego Funduszu Zdrowia, czyli unicestwienie reformy ochrony zdrowia, przeprowadzonej przez rząd Jerzego Buzka. Po pierwsze więc Miller za czasów swego premierostwa przeforsował sporo posunięć, które sprawiły, że Polska na stosunkowo dobrych warunkach przystąpiła do Unii Europejskiej. A po drugie np. obniżył podatek CIT uiszczany przez przedsiębiorstwa – z 27 do 19 proc., co poprawiło konkurencyjność naszej gospodarki.
Stąd moje przekonanie, że obaj panowie także teraz, a może już wcześniej, gdyby to oni zajmowali fotel premiera w latach 2007–2011, wzięliby się za bary z problemem wydłużenia wieku emerytalnego. Choć oczywiście znam zasady rządzące polityką i reguły, które w jej ramach mogą stosować partie opozycyjne (na czele z prawem do pozostawania w opozycji do koalicji rządzącej i jej pomysłów), a więc rozumiem powody obecnego zachowania Jarosława Kaczyńskiego i Leszka Millera.
Z pełnym przekonaniem nie piszę tego samego o politykach PSL, bo o nich z pewnością można rzec tylko jedno: że do upadłego będą bronili interesów chłopów (nawet gdyby miało się to odbywać kosztem całej Polski). A z kolei Ruch Palikota na razie nie zasłużył, żeby w ogóle się zajmować jego wyborami politycznymi w kontekście tak poważnych spraw jak przyszłość naszego państwa, w tym bezpieczeństwo jego finansów publicznych.