Wielkanoc tylko w domu
– Zamiłowanie do gotowania wyniosłam z rodzinnego domu w Klęczanach niedaleko Gorlic – wspomina.
– Panowała w nim zasada, że nic tak nie łączy jak zjedzony wspólnie obiad. (...) Dlatego nie wyobrażam sobie świąt wielkanocnych poza domem – mówi. Choć zdarzało się jej bywać w różnych zakątkach świata (...), na święta wracała do Klęczan (...). – W moich stronach rodzinnych jest taki zwyczaj, że w czwartek odbywa się obrzęd o nazwie „palenie Judosza". Wokół domów i w ogrodach robi się wielkie wiosenne sprzątanie, a zagrabione, suche liście, gałęzie i śmieci gromadzi się w jednym miejscu i podpala. Kiedy jedzie się o zmroku, widać wiele takich ognisk i snujące się dymy. To dla mnie zawsze najpiękniejszy widok – chyba nawet piękniejszy niż zachód słońca nad pustynią w Afryce – mówi.
Ewa Wachowicz dla „Życia na Gorąco" 14/2012
—wyb. ns