Patentowane lenie?
W 2006 r. złożyłam w Urzędzie Patentowym wniosek o przyznanie patentu, który stworzyłam podczas studiów na warszawskiej ASP. Teoretycznie rozpatrywanie wniosku trwa około pięciu lat.
W maju 2008 r. zgodnie z zapowiedzią informacja o moim projekcie pojawiła się w biuletynie urzędowym.
W listopadzie 2011 r. (po pięciu latach od zgłoszenia) zwróciłam się z zapytaniem, czy mój projekt oznakowania kolorów ubrań dla niewidomych zaliczono jako wynalazek. Czy przyznano mi patent, czy nie. Otrzymałam wiadomość, że poza publikacją we wspomnianym biuletynie w 2008 r. nie rozpoczęto jeszcze postępowania. Nie przydzielono nawet eksperta odpowiedzialnego za prowadzenie badań i jeżeli zależy mi na czasie mam złożyć w Urzędzie Patentowym podanie o przyspieszenie prac (sic!).
Jak widać z mojego przykładu, stwierdzenie pana Marka Króla (nr 14/2012), że przyczyną małej liczby patentów powstających w Polsce są „słabe uczelnie", jest uproszczeniem i nie oddaje całej prawdy.
Jeżeli rodzima procedura otrzymywania patentu tak wygląda – ten sam wynalazek może powstać w innym państwie i Polska straci patent.
Gdybym znała odpowiedź, że np. patent nie został przyznany, pracowałabym nad nim pod innym kontem, jeżeli zaś byłby mi przyznany – rozpoczęłabym starania o jego wdrożenie, ułatwiając życie wielu ludziom.
Jak szanuje się kreatywność młodych? Ignorowanie pomysłowości, zapału, pracowitości, energii i działania – zadziwia.
Pozdrawiam,
Natalia Banaszek, lat 28, Warszawa
Przede wszystkim gratulujemy pomysłowości i pracowitości. Prosimy o wytrwałość. Niestety, ale w kraju, gdzie władze zadekretowały, iż jest świetnie, na zmiany chyba nie ma co liczyć. Rozmaite obszary lenistwa, zaniedbań, marnowania szans będą sobie funkcjonowały w taki sposób.
I tak kolejne pokolenie wchodzi w dorosłość przy ogłuszającej propagandzie sukcesu i z poczuciem, że osobiście ma niewielkie szanse na przebicie tych widzialnych i tych szklanych sufitów.