Człowiek nie wie, gdzie żyje
Im dłużej żyję, tym więcej się o świecie dowiaduję. Oczywiście kiedy czytam właściwe pisma i z odpowiednimi ludźmi się zadaję. Wtedy dopiero myśl niczym orzeł w niebo się wzbija i szybuje, a duch ochoczy poza horyzont wybiega.
Takimi to uczuciami natchnęła mnie rozmowa, jaką dla „Polityki" przeprowadził nie byle kto, bo Jacek Żakowski, i nie byle z kim, bo z samą Dodą.
Wielce godny to uwagi wywiad. Mądrości Dody zgłębiałem już kilka miesięcy temu, kiedy to dzieliła się nimi z „Newsweekiem" – tak teraz, jak wtedy sprowadzają się one do krótkiej, acz soczystej formuły: „Poważnie to ja mam to w dupie". Przy czym pod „to" można sobie wstawić wedle uznania Kościół, Polskę, świat, prasę, polityków.
Ciekawszy zdaje mi się tu przypadek Żakowskiego i myśl (a raczej bezmyśl), którą ujawniają zadawane Dodzie pytania. Świadczą one nie o samym Żakowskim, obawiam się, ale o reprezentowanej przez niego formacji. Kiedyś o Polsce Żakowski rozmawiał z nieżyjącymi Bronisławem Geremkiem czy księdzem Józefem Tischnerem. Dziś została mu Doda.
A teraz próbka owego dialogu:
„Żakowski: Nie interesuje panią, dlaczego po takim wspaniałym Janie Pawle II zostali tacy podwładni w powiatach. Są na ten temat ciekawe rzeczy w gazetach.
Doda: Czytałam książkę o rodzinie Borgiów. Księża zawsze lubili się dziwnie zabawiać. JP II to fenomen.
Żakowski: Wiele lat był ich szefem. Mianował biskupów".
Jest to jeden z najbardziej uderzających fragmentów wywiadu. Pokazuje, że dla Żakowskiego proboszczowie i biskupi są tylko podwładnymi szefa w powiatach, którzy to na dodatek, sądząc po akceptacji dla odpowiedzi Dody, lubią się różnie zabawiać. Kto nie wierzy, niech sam przeczyta, w jaki to sposób guru lewicy rozmawia o Kościele.
Ale na tym nie koniec. Z pytań Żakowskiego wolno wywnioskować, że 8 marca kobiety (w domyśle – normalne, przeciętne, prawdziwe kobiety) demonstrują przeciw ograniczaniu ich praw, czyli zakazowi aborcji. Można dalej odnieść wrażenie, że w polskich więzieniach roi się od nieszczęsnych pań ukaranych za aborcję, Sejm zaś zapełniają strachliwi kabotyni, którzy robią, co w ich mocy, byle tylko „nie podpaść księżom".
W tej koszmarnej sytuacji prześladowania wolnych duchów w tym państwie tłamszonym przez proboszczów jedno jest tylko światełko nadziei, jeden znak lepszej przyszłości. Któż to? Palikot. Ten to „już się księży nie boi".
Nic dziwnego, że w ten sposób uświadomiona przez Żakowskiego biedna Doda stwierdza: „Wkurza mnie to. Co za kraj! Człowiek nie wie, gdzie żyje". Oj, nie wie, nie wie.