Przegląd tygodnia Mazurka & Zalewskiego
Z życia koalicji
Uf, co za ulga! Politykom za kłamstwa w oświadczeniach majątkowych ma nie grozić żadna kara sroga. Ponieważ dotychczasowe przepisy antykorupcyjne to był jeden wielki pic na wodę fotomontaż, minister sprawiedliwości Jarosław Gowin postanowił je ulepszyć. Czyli znieść.
Kotyliony – oto główne zajęcie naszej pracowitej głowy państwa, która jednak zamiast głowy używa do tej pracy rąk. Przed 3 maja państwo Komorowscy zajęli się więc wyrobem kotylionów. I od razu gigantyczny sukces! W tym roku udało im się bowiem wyprodukować nie kotylion Monako czy Indonezji, ale nasz, polski. Brawo, jeszcze dwie, trzy kadencje, a opanują i ortografię.
A nie prawda, że tylko kotyliony Bronkowi w głowie. Oto Pą Prezydą przejął się bardzo Euro 2012 i obawia się grożącej nam kompromitacji. Nie, głowy państwa nie zaprzątają takie duperele jak brak autostrad, metra czy – przepraszamy za pardon – obszczane dworce. Głównym zagrożeniem są planowane protesty „Solidarności", taksówkarzy czy innego PiS. Hm, że się władza tak z tym Kaczorem cacka.
A odpowiedzialny za owe autostrady i dworce minister Sławomir Nowak przez długi majowy weekend/tydzień nie próżnował. Otóż człowiek z twarzy podobny do stopy odwrotnie powiesił flagę. I tu musimy kolegów z najbardziej polskiej gazety na świecie zmartwić – nie, nie była to flaga Niemiec ani żaden jakiś tam proporzec Wehrmachtu.
W Nowaku odezwał się gen nacjonalizmu i – wstyd powiedzieć – powiesił flagę Polski. Znaczy się skoro on, to zbezcześcił.
To straszne, ale w Partii Miłości jest frakcja i w dodatku podnosi ona łeb.
To konserwatyści. Jeden z nich, Jacek Żalek, chce, by aptekarze mogli odmówić sprzedaży środków wczesnoporonnych, taki konserwatywny.
I kondomów nie zażywa. To o takich madame Kidawa-Błońska mówi, że przez nich świat nie poszedłby w kidawy. To jest, przepraszamy, do przodu.
Ech, ta „Rzeczpospolita", jak zwykle kiepsko poinformowana. Donosi właśnie, że Polacy nie mogą się przebić w unijnej biurokracji i w Europie stanowisk nie zajmują.
A tymczasem były protegowany prof. Geremka Mikołaj Dowgielewicz został właśnie wicegubernatorem jakiegoś europejskiego banku. Chłopak całe życie wiedział, gdzie leżą konfitury, więc się w końcu dochrapie i wicekrólem zostanie.
Wracając na sekundkę do Bronkoma, to musimy przyznać, że w kotylionie prezentował się bardzo godnie. Prawie tak godnie jak Piotr Kraśko, który przyszedł zadawać mu pytania i przebił głowę państwa, bo nawet krawat miał czerwony. A klęcznik taki sprytny mu zrobili, że wyglądał, jakby siedział.
Skoro o sukcesach władzy przed Euro mowa nie może zabraknąć i Bufetowej. Nasza droga pani prezydent wymyśliła sobie, że skoro zamknięte jest pół Warszawy (u nas, w przeciwieństwie do reszty świata, metra się nie wierci, ale kopie szufelkami od góry), można jeszcze zamknąć i ul. Marszałkowską. Za to w samiutkim środku stolicy stanie największy w Polsce McDonald. Puenta tej historii jest tak oczywista, że aż pisać nam się nie chce.
Z życia opozycji
Z zamierzchłych, ale nieopisanych w naszej kronice dziejów: PiS i Solidarna Polska chcą się jednoczyć, więc historia prawicy pokazuje – na pewno się nie zjednoczą, ale za to dostarczą wszystkim niezgorszej zabawy. Takiej choćby jak podczas manifestacji w obronie telewizji Trwam, podczas której posłanka Kempa straciła obuwie. I gdzie ona teraz dostanie buty w rozmiarze 52?
Podczas tejże samej manifestacji Zbyszek Ziobro stracił głos, więc ogłoszono, że jest ciaptakiem, a nie liderem. O ile Zbyszek mało mówi na manifestacjach, o tyle – trzeba mu przyznać – bryluje w telewizjach. Odkąd Kaczor go popędził, Ziobro – chociaż narodowy i w ogóle straszny – stał się częstym gościem mainstreamowych mediów, mających nadzieję ukatrupić w końcu Kaczora. To tak zwane wyganianie diabła Belzebubem.