Zdjęcia, plakaty i okładki – lek na całe zło
W przeciwieństwie do rozrywki cenione na świecie są nasza muzyka poważna, filmowa i jazz oraz polscy graficy
Niedawna gala Fryderyków, relacjonowana szeroko w telewizji, nie miała szans uleczyć polskiego show-biznesu z zadawnionych kompleksów. Bo trudno sobie wyobrazić, by nawet zdobywczyni czterech statuetek – Ania Rusowicz, uprawiająca retro w stylu swoich rodziców – zdołała zaistnieć gdziekolwiek poza rynkiem lokalnym.
W przeciwieństwie do rozrywki wysoko ceniona w świecie jest polska muzyka poważna i filmowa. Jej wybitny reprezentant Wojciech Kilar został teraz uhonorowany Złotym Fryderykiem, podobnie jak znakomity jazzman Tomasz Stańko i fotografik Marek Karewicz. Stańko, który do wielkiej kariery startował z zespołu Krzysztofa Komedy, jest dziś magnesem zarówno w Europie, jak i w USA.
Jazz, jedna z polskich specjalności, jest także namiętnością Karewicza – legendarnego fotografika, dziennikarza, prezentera. To jedna z najbardziej charakterystycznych postaci polskiej muzyki. Jego wysoką sylwetkę z aparatem znają bywalcy koncertów w całej Polsce. Warszawianin, urodzony półtora roku przed wojną, uczył się w liceum fotograficznym. Jednocześnie uprawiał jazz, grając na trąbce i kontrabasie w klubie Hybrydy. Wybór życiowej drogi podpowiedział mu Leopold Tyrmand. – Wiesz co Maruś? Zajmij się fotografią, bo fotografujesz OK. Ale rzuć trąbkę, bo nijak się tego nie da słuchać – wspomina Marek radę jazzowego guru.