Mongolia jest z nas dumna
Duma z Polski to nie tylko duma z historii, ale przede wszystkim poczucie szczególnego związku z krajem dzisiejszym – pouczył prezydent Komorowski przedstawicieli Polonii.
I dlatego zapewne koledzy pana prezydenta z Platformy wywalają historię z programów nauczania. Głowa państwa powinna poinformować także naszych zacnych za granicą, że dzięki wytężonej pracy obecnej ekipy za kilka lat nikt nie będzie wiedział, skąd się wzięli za granicą i w ogóle kim są.
W zamian będą mogli czuć szczególny związek z krajem, jego premierem i prezydentem.
Drodzy rodacy, strapieni bezrobociem, galopującymi podwyżkami cen, fotoradarami zamiast dróg, biurokracją, pochrzanionym prawem, nie martwcie się. W Chinach i Emiratach Arabskich myślą o Polsce lepiej, niż jesteście w stanie to sobie wyobrazić, o czym poinformował premier. Donald Tusk zapowiedział również, że dzięki jego ciężkiej pracy Polska stanie się wrotami do Europy dla Chińczyków i Arabów. Jeśli powiedział to także swoim zagranicznym rozmówcom, to nic dziwnego, że i oni zażartowali. Choć akurat chińscy gensek i premier, a szczególnie minister spraw wewnętrznych, zapewne nas doceniają. Zwłaszcza sprawność naszych służb w zakładaniu podsłuchów.
Ponoć można się różnić pięknie, ale można się też różnić kuriozalnie. Jarosław Kaczyński, jeszcze kilka miesięcy temu sojusznik kibiców, tym razem wezwał do bojkotu ukraińskiej części Euro 2012. Zbigniew Ziobro uznał to za sprzeczne z polską racją stanu. Według niepotwierdzonych plotek panowie rzucali monetą, kto będzie „za", a kto „przeciwko".
Wciąż toczy się wojna o to, ile kasy podatnika ma iść na think tanki, czyli instytuty analityczne działające przy partiach. Dotychczas szczególnej skuteczności dowiódł niejaki Instytut Obywatelski powołany przy partii o podobnej nazwie. To zapewne wytężona praca analityków z tegoż ważnego ośrodka badawczego pozwoliła PO tak skutecznie przeprowadzić ustawę o refundacji leków, pracować nad porozumieniem w sprawie ACTA i wdrożyć plan e-administracji. Obyty w tych sprawach Janusz Palikot chce, by podobnie skuteczne instytuty dostawały z budżetu do 50 proc. pieniędzy z puli przeznaczanej na partie polityczne. Z perspektywy partii pomysł świetny, będzie gdzie pozatrudniać krewniaków, fryzjerów, biznesowych kumpli, zaprzyjaźnionych lobbystów i dziennikarzy. Z perspektywy podatnika lepiej byłoby tymi pieniędzmi napalić w kominku. Przynajmniej przez chwilę byłoby cieplej.