Bohaterowie w ciągłym zagrożeniu
Pogawędka z Marcinem Krzyształowiczem, reżyserem „Obławy”
Gratuluję Srebrnych Lwów za „Obławę" – film, który z powodzeniem mógł zgarnąć statuetki także za aktorskie kreacje, zdjęcia i pomysł na opowiedzenie niejednoznacznej wojennej historii.
Dziękuję za tę ocenę. Rzeczywiście, udało się zebrać znakomity zespół. W wiodących rolach zagrali Marcin Dorociński, Maciej Stuhr, Sonia Bohosiewicz i Weronika Rosati...
... obsadzeni często wbrew dotychczasowemu wizerunkowi...
I także dzięki temu jako bohaterowie byli bardziej nieprzewidywalni, niosący swoje tajemnice. Wiele do filmu wnieśli Arkadiusz Tomiak, autor zdjęć idealnie współgrających z wymową fabuły, ale także inni oddani temu projektowi ludzie. Jestem szczęśliwy jako reżyser i scenarzysta, że drugą co do rangi nagrodę za film jako całość dostaliśmy tuż po „W ciemności" Agnieszki Holland. To zaszczyt, niespodzianka i wielka radość.
Wywiózł pan ekipę na trzy tygodnie w góry. W większości trzymał ją pan odciętą od świata w lesie, by opowiedzieć krwawą partyzancką historię.
Mieliśmy wrażenie, że jeśli ten film ma ożyć w świadomości widzów, to musimy wprowadzić aktorów w bardzo konkretny fizjologiczny stan. Taki, jaki mniej więcej mógł towarzyszyć ludziom funkcjonującym w tamtych realiach, sześćdziesiąt kilka lat temu.
Nagrodzona w Gdyni za zdjęcia Jolanta Dylewska pracowała niemal cały czas „w ciemności". A pana operator?
Jego pracę widać głównie w półmroku.
I osiągnął rewelacyjny efekt. Konsekwentnie oświetlając i kadrując sceny, pomógł nam wygrać różne odcienie szarości.
Tytułowa obława zamyka dramatycznie splecione losy?
Dla mnie obława to przede wszystkim rodzaj psychologicznego uwikłania, stan permanentnego zagrożenia, w którym funkcjonują bohaterowie, mniej konkretna akcja militarna.
Jaką rolę odegrały w scenariuszu losy znanego panu partyzanckiego egzekutora?
Szukaliśmy bardzo osobistej optyki, stąd nawiązanie do postaci mojego ojca, ale nie w pełni do zdarzeń z jego życia. Zależało mi na stworzeniu opowieści bez zadęcia, martyrologii i patosu. Na zbudowaniu narracji, która powracając do tych samych zdarzeń, pozwala za każdym razem odsłonić coraz więcej.