Nie liczę zysków i strat
Wielbiona przez środowisko filmowe za „Trzech kumpli”, odrzucona za „Solidarnych 2010”. Już na sam dźwięk jej nazwiska poseł Platformy Stefan Niesiołowski wpadł w furię
Majowe, piątkowe po- południe. Związkowcy „Solidarności" blokują Wiejską. Teren Sejmu pozwalają opuścić tylko tym posłom, którzy głosowali przeciwko ustawie emerytalnej. 268 parlamentarzystów na kilka godzin zostaje uwięzionych w środku. Towarzyszą im dziennikarze relacjonujący wydarzenia dla swoich stacji. Dokumentalistka Ewa Stankiewicz dostrzega Stefana Niesiołowskiego, który bezskutecznie próbuje opuścić teren Sejmu bocznym wyjściem. Podchodzi do posła z pytaniem, czy wie, dlaczego związkowcy nie wypuścili go z Sejmu...
Poseł przerywa jej, pytając, kim jest. Dziennikarka przedstawia się, ale jej nazwisko wprawia byłego marszałka w furię. – Nie chcę z panią rozmawiać. Wie pani dlaczego? Niech pani idzie do Pospieszalskiego. To jest pani od tego filmu „Solidarni", tak? Od tego PiS-owskiego paskudztwa. Nie chcę z panią rozmawiać. Niech pani idzie do PiS. Bo pani rozbiję kamerę, jak pani będzie mnie filmować bez mojej zgody – krzyczy poseł, odwracając się plecami. Ewa Stankiewicz ma wreszcie szansę na zadanie pytania, które wcześniej zostało przerwane. Stefan Niesiołowski odpowiada krzykiem: – Czy pani jest głucha? Niech pani idzie do PiS, do tych PiS-owskich lizusów. Proszę nie rozmawiać ze mną bez mojej zgody! Rzuca kolejną groźbę o rozbiciu kamery i wyrywa ją z rąk dziennikarki. – Won stąd! Won do PiS! – powtarza kilkakrotnie. – Rzucił się na mnie i zaczął szarpać. Tego nie widać, bo wszystko było sfilmowane moją kamerą. Zaatakował mnie fizycznie – relacjonuje Ewa Stankiewicz. – Jego kompani próbowali go hamować, odciągnęli go ode mnie, mówiąc: „Stefan, daj spokój". Ale gdy chciałam wezwać policję i zwróciłam się do nich, mówiąc, że byli świadkami, wszystkiemu zaprzeczyli. Jeden z nich powiedział nawet, że to ja zaatakowałam. Był tam też operator z TVP. Gdy Niesiołowski się na mnie rzucił, opuścił kamerę i przestał filmować – dodaje Stankiewicz.