Ludzie z cienia
Tradycją polityczną ziemskiego padołu są tzw. „szare eminencje" — pozostające w cieniu wodzów figury, które „z tylnego siedzenia" mają wpływ na figury widoczne w blasku reflektorów.
Nazwa („l'éminence grise") jest XVII–wieczna: tak przezywano szarohabitowego mnicha Franciszka du Tremblais („Ojca Józefa"), który był „prawą ręką" rządzącego Francją kardynała Richelieu.
Pozostające w cieniu „szare eminencje" dzielą się na omnipotentne (trzymające lejce za plecami formalnej władzy) i waletowe (lokajskie przy boku władzy). Waleta trefl zwano niegdyś „dupkiem żołędnym", i takich widzimy u stóp ludzi posiadających realną władzę. Przykład pierwszy z brzegu: Tomasz Nałęcz. Profesor historii. Czołowa polska humanizda salonowa, symbolizująca bezbłędnie fraucymery wodzusiów specdemokracji III RP. Dawniej PZPR (bohatersko do końca!), później SdRP, dziś doradca („ds. polityki historycznej") prezydenta Komorowskiego. Pewnie doradza jak miękko wchodzić Rosji, zawsze bowiem lubił Rosję, co KPZR nagrodziłaA.D. 1990, zapraszając go (luksusowy urlop) na Krym.