Palikot mówi o podłości
Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka, chociaż w tym przypadku należałoby raczej wspomnieć o innym zwierzęciu - tym, którego głowę przyniósł Janusz Palikot na pamiętną konferencję prasową.
Dziś z oczu największego szkodnika polskiej polityki, człowieka, któremu słoma wystaje już nie tylko z obuwia, ale i każdej innej części odzienia, polały się łzy rzęsiste i czyste jak żołądkowa gorzka. Bo coś go nareszcie osobiście dotknęło. A że – jak zwykle, zupełnie przypadkiem był akurat zaraz potem gościem programu Moniki Olejnik, miał się komu wyżalić. Wyborcza.pl donosi: „Januszowi Palikotowi nie spodobał się wywiad, jakiego udzieliła jego była żona - Maria Nowińska - dziennikarzom tygodnika "Wprost". - To, co zrobili pani koledzy Majewski i Reszka, już nazwani "hienami roku" przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, to jest podłość. Wykorzystywać emocje rozwodowe, by ośmieszać matkę moich dzieci. To jest podłość - stwierdził w programie "Kropka nad i" Moniki Olejnik". Co ciekawe, nawet w tak bolesnej dla siebie chwili, Palikot nie potrafi powstrzymać się od kłamstw. Bo przecież – jak przypomina Wyborcza.pl, Michał Majewski i Paweł Reszka nigdy nie dostali antynagrody "hiena roku". Wróćmy do Palikota. „To jest degrengolada. Niech pani uszanuje, że mamy (z byłą żoną – red.) wspólne dzieci - dodawał. - Ale pan nie szanował dzieci polityków, których pan opisywał? Pan mówił o romansach, które mogą być. Nie szanował pan dzieci - przypominała mu Olejnik. - Jest mi przykro, że do takiej podłości posuwają się ci dwaj ludzie i nie chcę na ten temat dyskutować - uciął ten wątek rozmowy Palikot".
Następnie – czytamy na portalu „GW" – „Palikot opowiadał o swoim odejściu z Kościoła. Przyznał się, że od 16. roku życia był niewierzący. Olejnik zapytała go, że skoro tak, to dlaczego w Sejmie, składając ślubowanie w jednej z poprzednich kadencji, powiedział: "Tak mi dopomóż Bóg". - To jest sformułowanie takie samo jak "dzień dobry" i "do widzenia". Używa się tego sformułowania jako pewnego element tradycji - bagatelizował Palikot".
I tyle o tym panu. Warto może jeszcze zauważyć, że wobec jego skandalicznych, chamskich i pełnych kłamstw wypowiedzi czy wpisów na blogu (choćby tym, w którym donosił, że „wszyscy na pokładzie tupolewa byli pijani"), wywiad Reszki i Majewskiego to jedynie drobny prztyczek w nos lewicowego Pinokia. Osobiście mam nadzieję, że to także początek rzetelnego opisywania interesów tego pana, zbierania przez niego podpisów na listach wyborczych czy ciekawych wizyt w bankach zagranicznych. A przede wszystkim – że ktoś nad Palikotem zwinie nareszcie parasol ochronny. Na razie jednak, w stylu „nie chcem, ale muszem" (bronić Palikota) odzywają się takie tuzy, jak Bartosz Węglarczyk. W TVN24 wił się dziś jak piskorz – że niby ciekawa ta rozmowa z żoną, że niby coś tam jest na rzeczy z tymi rajami podatkowymi Palikota, ale z drugiej strony – no raczej nie powinno się rozmawiać z byłymi żonami. Argumenty? Bo on wie, że to nie jest „fajne", gdyż portale plotkarskie o jego (Węglarczyka) życiu osobistym już pisały, i drugi argument: bo co by to było np., gdyby ktoś pisał np. „o życiu seksualnym prezesa PiS". W wywiadzie Reszki i Majewskiego słowa nie ma o seksualnych wyczynach Palikota, skąd zatem pomysł Węglarczyka? Czy sugeruje, że wywiad z żoną Palikota zlecił gwiazdom „Wprost" Jarosław Kaczyński? A może ojciec Rydzyk? Reszka i Majewski – większych moherów Polska nie widziała.
Wracając jeszcze na chwilę do zazwyczaj (zwłaszcza wtedy, gdy to najbardziej potrzebne, czyli przed wyborami) chwalącej Palikota „Gazety Wyborczej" – na siódmej stronie dzisiejszego wydania papierowego dostrzegamy tekst o uszkodzeniu pomnika Jana Pawła II we wsi Żdżary. Ale najciekawszy jest tytuł, typowy dla superjajcarskiej „GW", która uwielbia nabijać się z ważnych dla Polaków świętości: „Drugi zamach na papieża". Dodajmy do tego credo Palikota: „Czas powiedzieć Polakom, że muszą się wyrzec własnej polskości" i wczorajszy antypolonizm „Newsweeka" Tomasza Lisa, który pod pretekstem walki z podobno wszechobecnym w Polsce antysemityzmem kala imię rodaków, przy okazji próbując się kreować na człowieka „ponad polsko-polskimi podziałami", choć chwilę wcześniej wspominał np. o „Polsce katostalinowskiej", i mamy w miarę pełny obraz tego, na czym „pojechać" chcą dziś mainstreamowe media. Kiedyś „Newsweek" dawał na okładce miniaturkę tupolewa na krzyżu, dziś daje Chrystusa i Matkę Bożą z gwiazdami Dawida. Czy to nie antysemityzm – oznaczanie, wszystko jedno, ludzi czy świętych, w takim sam sposób, jak czynili to hitlerowcy? Z drugiej strony – przecież guru salonów Władysław Bartoszewski „bardziej bał się" w czasie wojny polskich sąsiadów niż niemieckich, pardon, hitlerowskich żołnierzy.