Jan Karski czuł się katolikiem
W telewizji, i to w TVN (!), w czwartek 31 maja po raz pierwszy usłyszeliśmy, że Jan Karski był człowiekiem religijnym. Powiedział to Adam Daniel Rottfeld, po odebraniu w Waszyngtonie z rąk Baracka Obamy Prezydenckiego Medalu Wolności.
Tak, Jan Karski był katolikiem. Ukończył w Waszyngtonie jezuicki Georgetown University, w którym następnie został profesorem. Kiedy w 1980 r. odwiedziłem ten uniwersytet, jego rektor przedstawił mnie prof. Karskiemu. Byłem zaskoczony tym, że witając i żegnając się z księdzem rektorem, całował go w rękę, używając przy tym grzecznościowego zwrotu „Most Reverend Father" (Najprzewielebniejszy Księże).
Kilka lat później, podczas kolejnej wizyty w Waszyngtonie, parokrotnie spotykałem się z Janem Karskim, zawsze w restauracji przy Dupont Circle. Rozmawialiśmy o jego roli emisariusza Polski Podziemnej, informującego prezydenta Roosevelta i inne osobistości w USA o zagładzie Żydów w okupowanej przez Niemców Polsce. Interesował mnie ponadto fakt, iż powiązany rodzinnie z PPS Jan Kozielecki (takie nazwisko przed przyjęciem pseudonimu Karski posiadał) cieszył się w czasie wojny zaufaniem środowisk chrześcijańsko-demokratycznych Polski Podziemnej. Tłumaczył, że wynikało to ze znanej im jego lojalności wobec legalnych władz Rzeczypospolitej. Nasze obiadowe spotkania pozwoliły mi także poznać codzienne i proste świadectwo wiary Karskiego. Kiedy zasiadaliśmy do stołu, profesor Karski zaproponował rybę, mówiąc: „Dziś piątek, po mięso sięgniemy następnym razem". Gdy dania pojawiły się na stole, Karski wstał, ja za nim, i przeżegnaliśmy się obaj. Zrozumiałem, że był on socjalistą w polityce, a katolikiem w codziennym życiu.
prof. Ryszard Bender
Bardzo dziękujemy panu profesorowi za to uzupełnienie wiedzy o Janie Karskim, który – przypomnijmy – był oficjalnym wysłannikiem Polskiego Państwa Podziemnego na Zachód, wysłanym w celu zaalarmowania świata o dokonywanej przez Niemców zagładzie Żydów.