Ustabilizujmy im świat
W postnowoczesnym życiu nomady – wiedzącego, że wielokrotnie będzie musiał zmieniać zajęcie i adres zamieszkania – miejsca na potomstwo raczej nie ma
Świadomość demograficznego kryzysu jest już powszechna. Nawet środowiska radykalnie progresywne, które jeszcze kilka lat temu skłonne były do negowania samego faktu kryzysu (bo dlaczego to, że Polaków będzie mniej, ma być czymś złym?), a co najwyżej – do wzywania, aby prawdopodobne zmniejszanie się liczby mieszkańców kraju kompensować intensywną imigracją (dzięki czemu można przy okazji polskość szczęśliwie rozcieńczyć), teraz dostrzegają ten problem.
Dziś wszyscy zgadzają się co do tego, że zwiększenie w Polsce dzietności jest potrzebne i kluczowe. Nie oznacza to jednak, aby w dyskusjach na temat tego, w jaki sposób osiągnąć ten cel, nie pojawiały się elementy ideologiczne. Lewicowe, ale również – prawicowe.
Pewien sposób widzenia tego problemu, jego przyczyn i sposobów jego rozwiązania, dobrze ilustruje opublikowany w „Uważam Rze" tekst „Macierzyństwo 40+". Jego autorka Anna Herbich opisuje celebrytki rodzące po czterdziestce oraz „glamurne magazyny", które nagłaśniają takie przypadki, według autorki kreując w ten sposób modę na odkładanie „do ostatniego (biologicznego) dzwonka decyzji o urodzeniu dziecka".