Wracamy więc do starego, sprawdzonego scenariusza, w którym USA muszą samotnie stawiać czoło złu na świecie. Przed Ameryką nie lada wyzwanie. Oprócz Afganistanu i Iraku USA muszą sobie radzić z arabską wiosną na Bliskim Wschodzie i wojną domową w Syrii. Największym jednak problemem dla światowego bezpieczeństwa pozostaje dziś Iran. Reżim prezydenta Ahmadineżada jest dla Amerykanów twardym orzechem do zgryzienia przede wszystkim dlatego, że bezwarunkowo popierają go Rosja i Chiny. Użycie siły groziłoby w tej sytuacji powrotem do zimnej wojny, która bardzo szybko mogłaby się zamienić w gorący, ogólnoświatowy konflikt zbrojny. Sprawa jest zatem wyjątkowo delikatna. Najlepszym sposobem na zażegnanie niebezpieczeństwa byłaby zmiana kultury politycznej w Iranie. Rządzą nim dziś bowiem ludzie, którzy uważają, że kraj ma do spełnienia dziejową misję przewodzenia Arabom w wojnie z Zachodem. Zachód musi więc pokazać, że ta wojna wcale nie jest konieczna. Dlatego dyskretnymi działaniami dyplomatycznymi i sankcjami można zdziałać więcej niż bombami i czołgami.