Stadionowy problem
Areny mistrzostw przynoszą straty i wiele wskazuje na to, że tak będzie nadal. Polskie miasta mają różne pomysły, jak zarabiać na stadionach, ale jak dotąd żaden z nich nie wypalił
Kosztowały ponad 4 mld zł, kredyty na ich budowę miasta będą spłacać latami. Polskie areny Euro 2012 w Warszawie, we Wrocławiu, w Poznaniu i Gdańsku wspaniale zaprezentowały się podczas mistrzostw. To już jednak historia. Obecnie władze miast i zarządzający nimi głowią się nad tym, jak sprawić, żeby stadiony na siebie zarabiały. A pierwsze sygnały są mocno niepokojące. W Gdańsku i we Wrocławiu już wypowiedziano umowy zarządzającym obiektami spółkom. Na razie wszystkie areny są pod kreską. Dopiero 2013 r. pozwoli odpowiedzieć na pytanie, czy stadiony będą prawdziwą dumą swoich miast, czy też kosztownym spadkiem po Euro 2012.
Narodowy bez piłki
Najwięcej emocji budzi oczywiście Stadion Narodowy w Warszawie, którego budowa kosztowała wszystkich podatników około 2 mld zł. Na stadionie odbyło się pięć spotkań Euro 2012 i wiele wskazuje na to, że był to ostatni moment, kiedy obiekt tak często gościł piłkarzy. Na tym obiekcie swoich meczów nie będzie rozgrywała żadna drużyna ligowa. Nie stanie się on również „domem" reprezentacji piłki nożnej – tak jest w przypadku londyńskiego Wembley, na którym wszystkie mecze rozgrywa reprezentacja Anglii – Polski Związek Piłki Nożnej uznał bowiem, że mecze reprezentacji będą rozgrywane na różnych stadionach.