Znowu chcemy śpiewać razem
Pogawędka z Pauliną i Natalią Przybysz
Wiosną wystąpiłyście razem w telewizyjnym show „Bitwa na głosy", teraz po sześcioletniej przerwie reaktywujecie zespół Sistars. Wspólne granie macie we krwi?
Paulina Przybysz: Muzyka generalnie rządzi się zasadą harmonii. A żeby harmonia wybrzmiała, trzeba łączyć elementy – przynajmniej dwa, a ponieważ obydwie śpiewałyśmy, aż się prosiło, żeby robić to razem.
I w miarę jak wchodziłyście w życie, dojrzewałyście, ładnie się wam ta harmonia rozwijała?
Natalia Przybysz: Tak, chociaż dziadek zawsze mówił, że to nie harmonia, tylko akordeon (śmiech).
P.P.: Ale miał na myśli instrument, na którym grywał. Natomiast, oczywiście, nam się ta rodzinno-muzyczna zgodność całkiem nieźle sprawdzała.
N.P.: Miałyśmy dłuższe epizody, kiedy każda rozwijała się osobno, wydawała swoje płyty...
P.P.: Ale zawsze dochodziło do współpracy przy tych solowych projektach...
N.T.: Teraz znów chcemy coś razem zaśpiewać.
Był moment, kiedy żałowałyście, że zmierzacie w tę samą stronę?
P.P.: Nie, jak można czegoś takiego żałować?
N.P.: My też życiowo mamy zbliżone poglądy i etapy, jak widać choćby po naszych urodzonych w podobnym czasie dzieciach.
P.P.: Jedyne, co może być męczące we wspólnym byciu w publicznej sferze, to nieustające porównywanie, ale w naszym przypadku nie sięga tak daleko, by miało przeszkadzać.
—rozmawiała Jolanta Gajda-Zadworna