
Desant, prowokacja Stalina
Zygmunt Berling wysyłając swoich żołnierzy na drugi brzeg Wisły, wcale się nie „zbuntował”. Ściśle wypełniał rozkaz Moskwy
Choć od obalenia komunizmu w Polsce minęły 23 lata, na warszawskiej Pradze do dziś straszy pomnik Zygmunta Berlinga. Zrobiony ze sprowadzonego ze Związku Sowieckiego marmuru obelisk przedstawia generała trzymającego w ręku lornetkę i patrzącego w stronę lewobrzeżnej Warszawy. Pomnik – który jest regularnie oblewany czerwoną farbą przez warszawiaków – ma upamiętniać desant wysłany przez Berlinga „na pomoc" powstańczej Warszawie.
Do dziś w kręgach postkomunistycznych żywa jest legenda o bohaterskim Berlingu, który nie mógł patrzeć na agonię stolicy i w patriotycznym odruchu, wbrew Stalinowi i sowieckiemu dowództwu, rzucił swoje wojsko przez Wisłę. Za ten akt niesubordynacji wobec moskiewskich mocodawców Berling miał zapłacić dowództwem armii. Niecałe dwa tygodnie po nieudanym desancie Stalin zdjął go bowiem ze stanowiska.