Kłania się służba cywilna
Od lewego
Janusz Rolicki
W PRL nepotyzm zwano kumoterstwem. Społeczeństwo bombardowano wezwaniami do walki z tą plagą; i... w odpowiedzi ludzie uznali, że kumoterstwo jest ostatnim ludzkim odruchem w socjalizmie. Nie bez powodu więc z rozbawieniem patrzę, jak politycy rozhecowani taśmami Serafina walczą z nepotyzmem. I tak premier Tusk chce powołać speckomisję, w której wysokie autorytety moralne nominowałyby prezesów w spółkach Skarbu Państwa. SLD domaga się monitoringu wszelkich nominacji, dzięki czemu wszyscy krewni i znajomi królika byliby ewidencjonowani oraz odpędzani od żłobu. Prezes Kaczyński wierzy w komisję śledczą. Tak więc co partia, to pomysł, tyle że nieskuteczny. Ponieważ nepotyzm jest stary jak świat, a więc nieuleczalny, to sposobem na jego ukrócenie jest budowanie wysokich standardów zachowania polityków. W Szwecji na przykład posadę ministra straciła pani, która wieczorem w sklepie zorientowała się, że ma przy sobie jedynie służbową kartę płatniczą i ani korony. I zakupiła chleb oraz kostkę masła, płacąc tą kartą. Następnego dnia kilkanaście publicznych koron zwróciła, ale... zapłaciła za to utratą posady. U nas rzecz nie do pomyślenia. Stąd twierdzę, że jedynym sposobem poprawienia standardów jest przywrócenie korpusu służby cywilnej. Już go tworzono mozolnie w latach 90., lecz został on zbiorowym wysiłkiem wszystkich partii upupiony. Bo pracownicy z korpusu mieli być apartyjni i nieprzekupni. Mieli być trzonem całej administracji, rządzącym nią profesjonalnie. Tylko że wprowadzenie ich do ministerstw, na stanowiska cywilnych nieusuwalnych wiceministrów i dyrektorów, a także szefów spółek publicznych pozbawiłoby partie atrakcyjności. Bo w Polsce ludzie idą do polityki nie za friko. W każdych wyborach w szranki kandydackie do Sejmu i Senatu staje 20 tys. amatorów. Czynią tak wedle zasady: kto ma polityka w rodzie, tego bieda nie ubodzie. Nie wiem, dlaczego nie potrafi tego pojąć nasz premier. Jeśliby chciał zwalczać skutecznie nepotyzm, odwołałby się do tej sprawdzonej zasady. Jeśli tego nie robi, to... reszta jest milczeniem...
Do prawego
Jerzy Jachowicz
Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że polskie sądy są ostoją demokracji. Dają tego dowody na każdym kroku. Wyobrażam sobie, że w wielu krajach zachodnich, w których występuje namiastka demokracji, w dodatku często wypaczana, ludzie biorący udział w obalaniu komunistycznego reżimu, jak generałowie Jaruzelski i Kiszczak, od wielu lat przebywaliby w więzieniach. U nas nie siedzieli i już tam nie trafią. Niewątpliwie jest to zasługą naszego wymiaru sprawiedliwości. Więcej niż zasługą. Wpisałbym to do Złotej Księgi Sukcesów naszej demokracji. Niestety, władze państwa, skupiając się zbyt mocno na zapewnieniu nam dobrobytu, zaniedbują odpowiednie nagradzanie sędziów, którzy z poświęceniem wydają wyroki zgodnie z kanonem III RP. Nierzadko przeciwstawiając się prymitywnym żądaniom garstki skrajnie reakcyjnych prawicowców. Polscy sędziowie nie ugną się pod waszym fanatycznym naciskiem! Nawet jeśli to słabe kobiety. Są wystarczająco silne duchem. Jak Regina Owczarek-Jędrasik i Urszula Wiercińska z warszawskiego sądu apelacyjnego. Najwyższy czas, aby obie panie otrzymały wysokie odznaczenia w Belwederze z rąk prezydenta. Ostatnio nie wahały się opowiedzieć po stronie generała Marka Dukaczewskiego, byłego szefa tajnych służb wojskowych, rozpoczynającego karierę oficerską w czasach PRL, który oskarżył Antoniego Macierewicza o naruszenie jego dóbr osobistych. Panie mają też w dorobku skazanie Jarosława Kaczyńskiego za porównanie „Gazety Wyborczej" do „Trybuny Ludu" oraz IPN za przypisanie znanemu radiowcowi Tadeuszowi Sznukowi roli tajnego współpracownika SB. Chętnie doradziłbym obydwu paniom, w jakich strojach mają wypiąć piersi do odznaczenia w Pałacu Prezydenckim, ale nie jestem na bieżąco z modą. Wiem skądinąd, że moda damska to jeden z wielu koników gen. Dukaczewskiego. Jestem pewien, że chętnie odwdzięczy się paniom, występując w roli eksperta w tak delikatnej i wymagającej smaku kwestii. Trafi z pewnością bezbłędnie, bo w dodatku zna też gusta pana prezydenta, z którym cenią i lubią się wzajemnie.