Czas na monopartię?
Tak, to może trwać długo, bardzo długo. Medialna maszyna będąca de facto częścią systemu władzy, a nie elementem kontroli rządzących dba, by szybko wygaszano naprawdę wielkie afery – takie jak afera hazardowa czy niedawne taśmy Serafina
Tego dorocznego już, sierpniowego sukcesu by nie było, gdyby nie śp. prezydent Lech Kaczyński. Dał Warszawie i Polsce to, co tak wielu wcześniej obiecywało – Muzeum Powstania Warszawskiego. Jako pierwszy naprawdę szczerze wyniósł powstańców na piedestał, odpowiednio, szczerze uhonorował. Narzucił ton i rozmach obchodom. Dziś zbieramy owoce, niezwykle piękne i wzruszające.
Polityczni spadkobiercy śp. prezydenta, patrzący na ten jego pośmiertny, żywy pomnik, muszą jednak – obok satysfakcji – odczuwać nutkę zaniepokojenia. Oto bowiem dorobek Lecha Kaczyńskiego przejęła – na poziomie medialnym i politycznym, na szczęście jeszcze nie obywatelskim – niezwykle płynnie i sprawnie władza z nadania Platformy. Przejęła, wypełniając sformułowaną jeszcze przed ostatnimi wyborami przez Ludwika Dorna tezę, że tożsamościowe podstawy obozu PiS-owskiego nie muszą być tak trwałe, jak to się może na pierwszy rzut oka wydawać, i że sprawna władza może po nie sięgnąć.