Niemieckie zabawy z bronią
Świat z uwagą obserwuje rozwój militarny RFN i zacieśnianie jej współpracy z Rosją
W sielankowej atmosferze rozkwitu przyjaźni polsko-niemieckiej wszelkie informacje o wzroście potęgi militarnej naszego zachodniego sąsiada, o ewolucji jego doktryny wojskowej w kierunku większej elastyczności, traktowane są jako twory zakompleksionych „wiecznie wczorajszych".
Czy faktycznie możemy poddawać się błogostanowi po słowach wypowiadanych przez obecnego ministra spraw zagranicznych, który „nie boi się niemieckich czołgów"? Pytanie to jest zasadne, tym bardziej że – jak niedawno ujawniły przecieki portalu WikiLeaks – Radosław Sikorski prywatnie uważa Niemcy za „rosyjskiego konia trojańskiego w Europie i NATO".
Czy Niemcy pod wpływem szoku dwóch przegranych wojen już na zawsze stali się narodem pacyfistów? Dociera do nas przecież wiele sygnałów wskazujących, że w świadomości naszych zachodnich sąsiadów doszło do przewartościowania wielu idei, także tych militarnych. Być może więc wraz z nowymi pokoleniami pojawiła się u Niemców naturalna pokusa wykorzystywania armii jako narzędzia polityki i dyplomacji? O przezwyciężaniu w Niemczech antywojskowego tabu mówią nie tylko „antyniemieccy prawicowi radykałowie" w Polsce, ale ważne instytucje i znani analitycy, w tym także niepolscy.